PROLOG
Britney
biegła już od dziesięciu minut, ale nawet przez chwilę nie pomyślała żeby
zwolnić. Jej kasztanowe włosy do ramion związane były w ciasnego kucyka, który
wesoło falował wraz z rytmem jej bioder. Oddychała spokojnie, mimo że jej serce
zaczęło już przyspieszać swoje bicie. Właśnie przeskoczyła sporą kałużę, przy
czym jej zielono-żółta bejsbolówka uniosła się na wietrze niczym peleryna super
bohatera, a na brązowe conversy nie trafiła ani jedna kropla błota. Przebierała
nogami jeszcze chwilę, aż zza rogu zobaczyła kontury trzech dziewczyn. Jedna z
nich odwróciła się na pięcie, jej wielka, różowa wstążka we włosach rozbłysnęła
w słońcu, a piękny uśmiech rozświetlił porcelanową cerę.
-Hej, Brit! – zawołała radośnie jasnowłosa.
Britney uniosła rękę i pomachała do przyjaciółek.
Reszta odwzajemniła ten gest. Dalej pomaszerowały razem.
-Słyszałyście, że dyrektorka Mouver przesunęła
godzinę rozpoczęcia balu… – wydukała zdyszana nowoprzybyła.
-Na którą!? Nie zdążę się przygotować! –
krzyknęła Lucrecia, a jej kokarda nieco się przekrzywiła. Koleżanki przewróciły
oczami.
-Spokojnie Luci, to nie jest najważniejsze na
świecie. – to mówiąc, ruda Jaga spojrzała pytająco na Brit. Ta doskonale
zrozumiała jej wzrok, po czym dokończyła, że na 18.00. Czarnowłosa Sky odwróciła
na chwile głowę w kierunku szkoły, myśląc o kreacji na imprezę. Jej czarna,
gotycka, sukienka z koronkowym dekoltem powinna przyjść pocztą już wczoraj, tymczasem Sky
ciągle czekała.
ROZDZIAŁ
I
Jaga
siedziała po turecku na swoim łóżku w pokoju w internacie i plotła wianek z
polnych kwiatów. Delektowała się ich zapachem, natomiast kolczyki w kształcie pacyfek
wesoło kołysały. Sukienka, którą miała zamiar założyć, powiewała swobodnie
zaczepiona o framugę okna. Cienka tkanina falując mieniła się tysiącem barw.
Pomarańczowe loki sięgające do linii biustu dziewczyny oraz równo ścięta grzywka
idealnie podkreślały jej wydatne kości policzkowe. Piegi doskonale współgrały
z brzoskwiniową karnacją. Jednak najbardziej zwracało się uwagę na zielone,
kocie oczy Jagy, które czyniły ją tak niezwykłą. Nagle drzwi do pomieszczenia
otworzyły się z hukiem i stanęła w nich zdenerwowana Skyler. Rzuciła obojętne
spojrzenie w stronę rudowłosej.
-Co tu tak śmierdzi? – powiedziała wymownie
patrząc na wiązankę. Jaga zignorowała komentarz ponuraczki, uśmiechnęła się
tylko i pokazując znak pokoju wróciła do wyplatania.
Sky odburknęła odwracając wzrok od radosnej
koleżanki, teraz zdecydowanie nie miała ochoty na szczęście, zaczęła przeglądać
swoje stare ubrania, mając nadzieję, że znajdzie się coś na bal. Do pokoju
weszła Lucrecia z Britney plotkując zawzięcie, każda z nich trzymała nowo
kupioną kieckę. Widząc to, Skyler spochmurniała jeszcze bardziej, a przecież
zaplanowała ten wieczór w najdrobniejszych szczegółach. Miał być wyjątkowy, weszłaby
do sali ubrana w zamówioną miesiąc temu suknię z Francji, jej króciutkie,
kruczoczarne włoski połyskiwałyby od setek kolorowych lamp, a bursztynowe oczy
otoczone rzędem długich, gęstych rzęs byłyby szeroko otwarte i patrzyły na
wszystko z entuzjazmem. Tymczasem utknęła, klęcząc przed swoją szafą wypchaną
po brzegi ubraniami z Berlina, Paryża, Nowego Yorku, Florydy, mając na sobie
spodnie z wyższym stanem w moro i włożoną w nie białą, lnianą bluzkę na
ramiączka. Cały strój podkreśliła czarnym melonikiem i wysokimi glanami w tym
samym kolorze. Z natury była bardzo ładna, ale i tak zawsze poprawiała obwódki
oczu ciemną kredką, na pełne usta nakładała bordową szminkę, a uszy ozdabiała
niezliczoną ilością złotych kolczyków. Jednak w jej garderobie z całego świata
nie było ani jednej rzeczy, która mogłaby ją uratować w tej sytuacji.
-Za godzinę musimy wychodzić… - rzekła ostrożnie
Luci, zerkając na krótko obciętą przyjaciółkę. Jaga włożyła na głowę dopiero co
skończony wianek i ruszyła w stronę okna, Brit poszła z kosmetyczką do łazienki
a Lucrecia tylko pisnęła i zniknęła we wnętrzu pokoju ze swoją kreacją i
pudełkiem butów od Armaniego. Godzina minęła na mierzeniu, czesaniu, malowaniu
i innych zabiegach upiększających. Tylko Skyler nie przesunęła się nawet o metr
przez ten cały czas.
-No chodź Sky, we wszystkim wyglądasz
fantastycznie… - powiedziała spokojnym głosem Jaga podchodząc bliżej do
przyjaciółki. Jednak Sky nawet nie drgnęła, nie chciała żeby koleżanki
zobaczyły łzy napływające jej do oczu.
-Idźcie beze mnie. – starała się odpowiedzieć jak
najbardziej poważnym tonem, żeby nie usłyszały drgania w jej głosie.
Swietna, masz talent :)
OdpowiedzUsuńNatalia N. :)
Dziękuję bardzo :D
UsuńSUPCIO:)
OdpowiedzUsuńEwelynu
Dziękuję <3
Usuń- Boże, masz talent! - powiedziała Lucrecia z nieukrywaną ironią. Po czym dodała - Chujowe. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKażdy ma prawo do własnej oceny, a ja do czytania nikogo nie zmuszam. Pozdrawiam ;)
Usuńa ja cię nie pozdrawiam :)
UsuńTo dziwne, że powyżej jest napisane "pozdrawiam", ja tylko odpowiedziałam. Nie rozumiem, skoro nie podoba Ci się mój blog, to czemu znowu jesteś? ;> Jeśli tylko po to, by źle komentować, to uprzedzam, że będę kasowała wulgarne komentarze :)
UsuńJestę hejterę ;]
Usuńdobrze, Zuzia!
OdpowiedzUsuń