sobota, 30 marca 2013

Część 16


Miał posępny wyraz twarzy. Głębokie, sędziwe zmarszczki nadawały mu nonszalancki wygląd. Nosił długi, beżowy płaszcz, a srebrne włosy okalały jego głowę. W jednej dłoni trzymał średniej wielkości kluczyk. Drugą poluźnił granatowy krawat. Spojrzał na nastolatków i zmarszczył grube brwi.

-Nie tarasować przejścia. – warknął pod nosem, wymijając ich. Skierował wzrok na ubranie Lucreci.

-Dlaczego jeszcze nie przebrana? Na górę!

-Ale…

-Bez dyskusji – ustawił się bokiem do schodów tak, by ją przepuścić. Rozległ się stukot obcasów i zaraz umilkł, gdy dziewczyna weszła na dywan na piętrze. Zniknęła im z oczu. Augustus spojrzał tylko ponuro na Ray’ a, a chłopaka już nie było.

Po kwadransie Sylvia zawołała na spóźniony obiad. Wszyscy zbiegli się w pośpiechu. Przyjaciółki zdjęły w pokojach mundurki, wytrzepały je z drobin kurzu, a teraz siedziały, każda ubrana w coś wyjątkowego, w swoim stylu. Uczniowie zajęli miejsca. Margaret również siedziała przy stole. Gospodyni podała pachnące misy i wyszła z parujących talerzem dla dozorcy. Zaczęła się uczta. Ray cały czas zerkał na Luci, a ona na niego. Wyglądało to rozkosznie, wśród całego gwaru i hałasu. Sky spokojnie przeżuwała każdy kęs, wypinając dumnie klatkę piersiową, na której opierał się, czarny jak noc kryształ. Na jej twarzy malowała się satysfakcja. Z przyjemnością pochłaniała każde, nienawistne spojrzenie Ann. W drewnianym łuku, który służył za wejście do salonu pojawił się Blais. Zrobiło się cicho, wszyscy wpatrywali się w niego tępo, czekając na to, co zrobi. Will uśmiechnął się złośliwie.

-Zapraszamy. – w jego głosie słychać było drwinę. Wskazał szerokim gestem ręki na suto zastawiony stół, drugą oparł się o poręcz krzesła i lekko odchylił. Blais ruszył pewnie i zajął jedyne wolne miejsce, które niegdyś należało do Freda. Rudzielec, którego nawet nie było widać, nie przeszkadzał Willowi, ale ten karmelowowłosy chłopak, zdecydowanie tak. Przysunął do siebie naczynie z puree i nałożył niewielką porcję. Logan wybuchł żałosnym śmiechem, po chwili zawtórował mu Ray. Jednak nie brzmiało to szorstko i wrogo, w przeciwieństwie do głosu Willa.

-A więc, Blaisie Sullivanie… – Phyll oparła podbródek o złączone dłonie z miną marzycielki.

-Opowiedz nam coś o sobie. – dokończyła i spojrzała z zadowoleniem na Foxy. Chłopak wyprostował się z trudem, wyraźnie skrępowany, jakby nie spodziewał się tego typu pytań. Odchrząknął cicho i nabrał powietrze.

-A kto chciałby słuchać, co ten frajer ma do powiedzenia!? – wrzasnął Will i podniósł się z krzesła, opierając się na rękach.

-Ogarnij się. – powiedział ostro Blais, jakby jego zachowanie nie robiło na nim wrażenia. Will zaśmiał się gorzko, złapał do połowy pełny talerz i cisnął nim z całej siły o ścianę. Kawałki szkła roztrysnęły się po podłodze. Wszyscy zamarli. Nastolatek posłał im cierpki uśmieszek i wyszedł, dudniąc o podłogę glanami.

-Głupi osiłek, który zgrywa twardziela, tak? – Blais skierował wzrok na Ann, cytując jej słowa. Dziewczyna oblała się rumieńcem. Jak ktoś, śmie podważać jej słowa? Wstała, a krzesło odsunęło się z pisknięciem. Spojrzała pretensjonalnie na Phyll, która powtórzyła jej ruch, jednak z mniejszym zapałem. Miała przepraszający wyraz twarzy. Przeszły przez drewniany łuk i wbiegły na piętro.

-Ładnie. – skwitował Colin. Jego oczy zdawały się mówić „Kogo jeszcze zamierzasz dziś obrazić?”. Charles pokręcił głową ze zrezygnowaniem. Blais rozejrzał się po wszystkich. Zatrzymał się na Jadze, Jeremim, Margaret i Britney. Jedynie na ich twarzach dostrzegł zrozumienie, choć sam za bardzo nie wiedział, co się właściwie stało i co zrobił źle. Dokończyli jedzenie w ciszy.


-Wiedziałam. – rzuciła pewnie Sky, gdy przyjaciółki znalazły się w pokoju. Dziewczyny nie zrozumiały.

-Wiedziałam, że będą z nim same kłopoty. – wyjaśniła. Założyła nogę na nogę i przewróciła kolejną kartkę książki w skórzanej oprawie.

-Powinnyśmy ją zwrócić. – powiedziała aksamitnym głosem Lucrecia. Koleżanka jak zwykle ją zignorowała. Przewinęła następną stronę. Jej źrenice rozszerzyły się, a na ustach wystąpił uśmiech. Odczytała zdobiony tytuł rozdziału.

 
„Bogowie Starożytnego Egiptu”

 
Dziewczyny zbiegły się i usadowiły na jednym łóżku wokół Skyler. Oczy im lśniły, gdy ukazywały się kolejne obrazki przedstawiające nieśmiertelników. Na pierwszej stronie, od razu rozpoznały mężczyzny z sokolą głową.

-„Horus, egipski bóg nieba.” – przeczytała na głos Jagoda, zerkając przez ramię czarnowłosej. Uśmiechnęła się do siebie w duchu, ciesząc się, że nie popełniła błędu w ocenie. Pociągnęła do góry za rzemyk i spod jej bluzki wychylił się granatowy diamencik. Przetarła kciukiem jedną z jego gładkich ścianek.

Zagrzmiało. Zapadła ciemność, którą zaraz rozdarła błyskawica. W jednej chwili rozpadał się deszcz i temperatura gwałtownie spadła. Britney zerwała się na nogi, żeby zamknąć okno. Wiatr wiał wprost na nią, korumpując i utrudniając jej ruchy. Udało się.

Nagle jakby wszystko opadło. Krok szatynki znów stał się płynny i delikatny, ale głos zadrżał.

-Co to, u diabła było?!

Przyjaciółki wymieniły zaniepokojone spojrzenia. Bri zapaliła światło. Na zewnątrz rozszalała się burza i panował zupełny mrok. Była dopiero godzina osiemnasta. Wszystko rozpętało się dosłownie w ułamku sekundy.

-Bóg nieba? – powtórzyła Lucrecia, wskazując różowym paznokciem odpowiedni fragment tekstu. Skierowała błękitne oczy na Jagę, która wyglądała na zamrożoną. Zamrugała nerwowo, zdjęła okulary i przetarła dłonią prawą powiekę, na znak niedowierzania. Lekko rozmazała czarny tusz, zdobiący jej długie, jasne rzęsy. Zielone tęczówki przybrały intensywniejszy kolor. Wydawało się, że zaraz krzyknie „Eureka!”. Zamiast tego zdecydowanym ruchem zdjęła z kolan Skyler książkę i zaczęła przeglądać następne strony w pośpiechu. Wertowała je w poszukiwaniu znajomych figur z dołu. Zatrzymała palec na dużym napisie „Thoth”. Uśmiechnęła się zadowolona. Kolejne trafienie. Sky wykorzystała moment nieuwagi i na nowo przejęła lekturę.

-„Egipski bóg Księżyca, patron mądrości, mąż bogini Maat. Uważano go za wynalazcę hieroglifów, kalendarza, a także arytmetyki, geometrii, muzyki, liczby i rysunków. Znany jest także jako lekarz i mag zarówno bogów, jak i ludzi żywych i umarłych.” – odczytała, wysoko unosząc podbródek.

-Jakiego koloru kryształ był na jego szyi? – pytanie Britney zawisło w powietrzu.

-Dowiemy się później. Na razie ustalmy tożsamość pozostałych posągów. – zadecydowała Sky. Pokiwały głowami. Przekręciła stronę. Na kartce widniało zdjęcie wyrzeźbionej mumii ze skrzyżowanymi ramionami, w ogromnej koronie. W nagłówku złote litery układały się w imię „Ozyrys”.

-„W mitologii egipskiej bóg śmierci i odrodzonego życia, Wielki Sędzia zmarłych.” – przed oczami Skyler stanęła sylwetka zimnego giganta, który przeraził ją w korytarzach pod domem. Kamienne berło i bicz, twarde spojrzenie, mrożące krew w żyłach, siła, potęga i…

czarny jak noc diament.

-Śmierci? – powtórzyła niemal łkając Lucrecia.

-On był strażnikiem czarnego, prawda? – zapytała Jagoda, jakby czytała w myślach czarnowłosej. Znała odpowiedź. Sky objęła kryształ szczupłymi palcami i przycisnęła mocno do serca. Czuła, że przestraszone przyjaciółki będą kazały go jej zdjąć. „Nie pozwolę na to.”

-Hej! – zawołała Bri, przerywając jej myśli. Usiadła na materacu na przeciwno Jagi i delikatnie ujęła jej diamencik w dłoni. Rudowłosa nie sprzeciwiła się, z uwagą przyglądała się współlokatorce.

-Nie uważacie, że był odrobinę ciemniejszy? – podniosła oczy z nad kamienia na piegowatą twarz hipiski. Zobaczyła odbicie swoich chabrowych tęczówek w szkłach okularów. Granatowy kryształ faktycznie mienił się teraz ciemną niebieskością. Bri podała go Jadze. Dziewczyna przetarła ściankę kciukiem.

I jakby coś nagle zaświszczało.

Był to przyjemny dźwięk. Dochodził z zewnątrz. Rozjaśniło się, a ostatni piorun dał zapowiedź przyjemnej pogodzie na wieczór. Jaga odrzuciła kryształ na łóżko. Przyjaciółki spojrzały na niego jak na wyklęty przedmiot, a Skyler mocniej zacisnęła palce na czarnym diamencie.

W jednej chwili przypomniały sobie „Bóg nieba”. Pogoda się zmienia. Znały już znaczenie szlachetnych kamieni. Wisiały na kamiennych szyjach bogów, obdarzonych niezwykłymi umiejętnościami. Francuska poczuła delikatny skurcz w dłoni. Seth, czarny kryształ, bóg śmierci. Rozluźniła uścisk. Opuściła głowę, a czarne kosmyki zakryły jej bursztynowe oczy.

-Nie, niemożliwe. One nam pomogą przejść kolejną zagadkę. Po to są. Właśnie po to. – jej głos drgał, ale wydawało się, że stara się uwierzyć we własne słowa. W głębi duszy czuła, że ma rację. Kryształy dają im zdolności, które powinny wykorzystać.

Ktoś zapukał w drzwi do ich pokoju. Uchyliły się lekko, a w szczelinie ukazała się blond czupryna. Jeremy badał wzrokiem pomieszczenie, jego błękitne oczy natrafiły na skórzane obicie książki. Wyprostował się i zrobił kilka niepewnych kroków w stronę Gotki. Uniosła podbródek. Na twarzy chłopaka malowała się radość, ale jednocześnie frustracja. Wyciągnął drżącą rękę w jej kierunku i zachęcającym gestem wskazał na książkę. Dziewczyna podniosła się z materaca, wzrostem niemal dorównywała nastolatkowi. Z trzaskiem zamknęła okładkę i zdecydowanym gestem wepchnęła podręcznik w otwarte ramiona Jeremiego. Uderzyła o klatkę piersiową, aż blondyn wydał z siebie cichy jęk. Objął ją jak dawno niewidzianą przyjaciółkę. Delikatnie uniósł kąciki ust w żałosnym grymasie.

-Dziękuję. – powiedział niemal się krztusząc. Przez jego głowę przelatywały kontrastowe uczucia. Czuć wdzięczność, że się odnalazła czy na odwrót?

-Znalazłyśmy ją na dole. – rzuciła szybko Lucrecia, używając swojego uroczego głosiku dla rozluźnienia atmosfery. Wyczuwała jego emocje po kwaśnych rysach. Chłopak odwzajemnił z trudem uśmiech, kiwnął subtelnie na znak, że nie muszą się tłumaczyć. Obrócił się na pięcie i wyszedł równie szybko, jak wszedł.

Przyjaciółki prędko pogodziły się ze stratą książki. Wiedziały już czego mają szukać. Tożsamość bogów. Tym samym poznają czego byli patronami i czemu odpowiadali. To było teraz ich zadanie. Następnym będzie dowiedzieć się, do czego mają te kryształy wykorzystać.

Wieczór zleciał jak kilka chwil, noc była jeszcze krótsza. Krótka, nietypowa, wyjątkowo jasna i bezchmurna.

2 komentarze:

  1. SUPER! CUDOWNE! FENOMENALNE!
    nie mogę się doczekać kolejnej części =D

    OdpowiedzUsuń
  2. DAWAJ WIĘCEJ BLAISA! a tak po za nim to świetnie kochana ;D

    OdpowiedzUsuń