Miał
posępny wyraz twarzy. Głębokie, sędziwe zmarszczki nadawały mu nonszalancki
wygląd. Nosił długi, beżowy płaszcz, a srebrne włosy okalały jego głowę. W
jednej dłoni trzymał średniej wielkości kluczyk. Drugą poluźnił granatowy
krawat. Spojrzał na nastolatków i zmarszczył grube brwi.
-Nie
tarasować przejścia. – warknął pod nosem, wymijając ich. Skierował wzrok na
ubranie Lucreci.
-Dlaczego
jeszcze nie przebrana? Na górę!
-Ale…
-Bez
dyskusji – ustawił się bokiem do schodów tak, by ją przepuścić. Rozległ się
stukot obcasów i zaraz umilkł, gdy dziewczyna weszła na dywan na piętrze. Zniknęła
im z oczu. Augustus spojrzał tylko ponuro na Ray’ a, a chłopaka już nie było.
Po
kwadransie Sylvia zawołała na spóźniony obiad. Wszyscy zbiegli się w pośpiechu.
Przyjaciółki zdjęły w pokojach mundurki, wytrzepały je z drobin kurzu, a teraz
siedziały, każda ubrana w coś wyjątkowego, w swoim stylu. Uczniowie zajęli
miejsca. Margaret również siedziała przy stole. Gospodyni podała pachnące misy
i wyszła z parujących talerzem dla dozorcy. Zaczęła się uczta. Ray cały czas
zerkał na Luci, a ona na niego. Wyglądało to rozkosznie, wśród całego gwaru i
hałasu. Sky spokojnie przeżuwała każdy kęs, wypinając dumnie klatkę piersiową,
na której opierał się, czarny jak noc kryształ. Na jej twarzy malowała się
satysfakcja. Z przyjemnością pochłaniała każde, nienawistne spojrzenie Ann. W
drewnianym łuku, który służył za wejście do salonu pojawił się Blais. Zrobiło
się cicho, wszyscy wpatrywali się w niego tępo, czekając na to, co zrobi. Will
uśmiechnął się złośliwie.
-Zapraszamy.
– w jego głosie słychać było drwinę. Wskazał szerokim gestem ręki na suto
zastawiony stół, drugą oparł się o poręcz krzesła i lekko odchylił. Blais
ruszył pewnie i zajął jedyne wolne miejsce, które niegdyś należało do Freda.
Rudzielec, którego nawet nie było widać, nie przeszkadzał Willowi, ale ten
karmelowowłosy chłopak, zdecydowanie tak. Przysunął do siebie naczynie z puree
i nałożył niewielką porcję. Logan wybuchł żałosnym śmiechem, po chwili
zawtórował mu Ray. Jednak nie brzmiało to szorstko i wrogo, w przeciwieństwie
do głosu Willa.
-A więc,
Blaisie Sullivanie… – Phyll oparła podbródek o złączone dłonie z miną
marzycielki.
-Opowiedz
nam coś o sobie. – dokończyła i spojrzała z zadowoleniem na Foxy. Chłopak wyprostował
się z trudem, wyraźnie skrępowany, jakby nie spodziewał się tego typu pytań.
Odchrząknął cicho i nabrał powietrze.
-A kto
chciałby słuchać, co ten frajer ma do powiedzenia!? – wrzasnął Will i podniósł
się z krzesła, opierając się na rękach.
-Ogarnij
się. – powiedział ostro Blais, jakby jego zachowanie nie robiło na nim
wrażenia. Will zaśmiał się gorzko, złapał do połowy pełny talerz i cisnął nim z
całej siły o ścianę. Kawałki szkła roztrysnęły się po podłodze. Wszyscy
zamarli. Nastolatek posłał im cierpki uśmieszek i wyszedł, dudniąc o podłogę
glanami.
-Głupi
osiłek, który zgrywa twardziela, tak? – Blais skierował wzrok na Ann, cytując
jej słowa. Dziewczyna oblała się rumieńcem. Jak ktoś, śmie podważać jej słowa? Wstała,
a krzesło odsunęło się z pisknięciem. Spojrzała pretensjonalnie na Phyll, która
powtórzyła jej ruch, jednak z mniejszym zapałem. Miała przepraszający wyraz
twarzy. Przeszły przez drewniany łuk i wbiegły na piętro.
-Ładnie.
– skwitował Colin. Jego oczy zdawały się mówić „Kogo jeszcze zamierzasz dziś
obrazić?”. Charles pokręcił głową ze zrezygnowaniem. Blais rozejrzał się po
wszystkich. Zatrzymał się na Jadze, Jeremim, Margaret i Britney. Jedynie na ich
twarzach dostrzegł zrozumienie, choć sam za bardzo nie wiedział, co się właściwie
stało i co zrobił źle. Dokończyli jedzenie w ciszy.
-Wiedziałam.
– rzuciła pewnie Sky, gdy przyjaciółki znalazły się w pokoju. Dziewczyny nie
zrozumiały.
-Wiedziałam,
że będą z nim same kłopoty. – wyjaśniła. Założyła nogę na nogę i przewróciła
kolejną kartkę książki w skórzanej oprawie.
-Powinnyśmy
ją zwrócić. – powiedziała aksamitnym głosem Lucrecia. Koleżanka jak zwykle ją
zignorowała. Przewinęła następną stronę. Jej źrenice rozszerzyły się, a na
ustach wystąpił uśmiech. Odczytała zdobiony tytuł rozdziału.
„Bogowie Starożytnego Egiptu”
Dziewczyny
zbiegły się i usadowiły na jednym łóżku wokół Skyler. Oczy im lśniły, gdy
ukazywały się kolejne obrazki przedstawiające nieśmiertelników. Na pierwszej
stronie, od razu rozpoznały mężczyzny z sokolą głową.
-„Horus,
egipski bóg nieba.” – przeczytała na głos Jagoda, zerkając przez ramię
czarnowłosej. Uśmiechnęła się do siebie w duchu, ciesząc się, że nie popełniła
błędu w ocenie. Pociągnęła do góry za rzemyk i spod jej bluzki wychylił się
granatowy diamencik. Przetarła kciukiem jedną z jego gładkich ścianek.
Zagrzmiało.
Zapadła ciemność, którą zaraz rozdarła błyskawica. W jednej chwili rozpadał się
deszcz i temperatura gwałtownie spadła. Britney zerwała się na nogi, żeby
zamknąć okno. Wiatr wiał wprost na nią, korumpując i utrudniając jej ruchy.
Udało się.
Nagle
jakby wszystko opadło. Krok szatynki znów stał się płynny i delikatny, ale głos
zadrżał.
-Co to,
u diabła było?!
Przyjaciółki
wymieniły zaniepokojone spojrzenia. Bri zapaliła światło. Na zewnątrz rozszalała
się burza i panował zupełny mrok. Była dopiero godzina osiemnasta. Wszystko
rozpętało się dosłownie w ułamku sekundy.
-Bóg
nieba? – powtórzyła Lucrecia, wskazując różowym paznokciem odpowiedni fragment
tekstu. Skierowała błękitne oczy na Jagę, która wyglądała na zamrożoną.
Zamrugała nerwowo, zdjęła okulary i przetarła dłonią prawą powiekę, na znak
niedowierzania. Lekko rozmazała czarny tusz, zdobiący jej długie, jasne rzęsy.
Zielone tęczówki przybrały intensywniejszy kolor. Wydawało się, że zaraz
krzyknie „Eureka!”. Zamiast tego zdecydowanym ruchem zdjęła z kolan Skyler
książkę i zaczęła przeglądać następne strony w pośpiechu. Wertowała je w
poszukiwaniu znajomych figur z dołu. Zatrzymała palec na dużym napisie „Thoth”.
Uśmiechnęła się zadowolona. Kolejne trafienie. Sky wykorzystała moment nieuwagi
i na nowo przejęła lekturę.
-„Egipski bóg Księżyca,
patron mądrości, mąż bogini Maat. Uważano go za wynalazcę hieroglifów,
kalendarza, a także arytmetyki,
geometrii,
muzyki, liczby i rysunków.
Znany jest także jako lekarz i mag zarówno bogów, jak i ludzi żywych i
umarłych.” – odczytała, wysoko unosząc podbródek.
-Jakiego koloru kryształ był na jego
szyi? – pytanie Britney zawisło w powietrzu.
-Dowiemy się później. Na razie
ustalmy tożsamość pozostałych posągów. – zadecydowała Sky. Pokiwały głowami.
Przekręciła stronę. Na kartce widniało zdjęcie wyrzeźbionej mumii ze
skrzyżowanymi ramionami, w ogromnej koronie. W nagłówku złote litery układały
się w imię „Ozyrys”.
-„W mitologii
egipskiej bóg śmierci i odrodzonego życia, Wielki
Sędzia zmarłych.” – przed oczami Skyler stanęła sylwetka zimnego giganta, który
przeraził ją w korytarzach pod domem. Kamienne berło i bicz, twarde spojrzenie,
mrożące krew w żyłach, siła, potęga i…
czarny jak noc diament.
-Śmierci?
– powtórzyła niemal łkając Lucrecia.
-On był
strażnikiem czarnego, prawda? – zapytała Jagoda, jakby czytała w myślach
czarnowłosej. Znała odpowiedź. Sky objęła kryształ szczupłymi palcami i
przycisnęła mocno do serca. Czuła, że przestraszone przyjaciółki będą kazały go
jej zdjąć. „Nie pozwolę na to.”
-Hej! –
zawołała Bri, przerywając jej myśli. Usiadła na materacu na przeciwno Jagi i
delikatnie ujęła jej diamencik w dłoni. Rudowłosa nie sprzeciwiła się, z uwagą
przyglądała się współlokatorce.
-Nie
uważacie, że był odrobinę ciemniejszy? – podniosła oczy z nad kamienia na
piegowatą twarz hipiski. Zobaczyła odbicie swoich chabrowych tęczówek w szkłach
okularów. Granatowy kryształ faktycznie mienił się teraz ciemną niebieskością. Bri
podała go Jadze. Dziewczyna przetarła ściankę kciukiem.
I jakby
coś nagle zaświszczało.
Był to
przyjemny dźwięk. Dochodził z zewnątrz. Rozjaśniło się, a ostatni piorun dał
zapowiedź przyjemnej pogodzie na wieczór. Jaga odrzuciła kryształ na łóżko.
Przyjaciółki spojrzały na niego jak na wyklęty przedmiot, a Skyler mocniej
zacisnęła palce na czarnym diamencie.
W jednej
chwili przypomniały sobie „Bóg nieba”. Pogoda się zmienia. Znały już znaczenie
szlachetnych kamieni. Wisiały na kamiennych szyjach bogów, obdarzonych
niezwykłymi umiejętnościami. Francuska poczuła delikatny skurcz w dłoni. Seth,
czarny kryształ, bóg śmierci. Rozluźniła uścisk. Opuściła głowę, a czarne
kosmyki zakryły jej bursztynowe oczy.
-Nie,
niemożliwe. One nam pomogą przejść kolejną zagadkę. Po to są. Właśnie po to. –
jej głos drgał, ale wydawało się, że stara się uwierzyć we własne słowa. W
głębi duszy czuła, że ma rację. Kryształy dają im zdolności, które powinny
wykorzystać.
Ktoś
zapukał w drzwi do ich pokoju. Uchyliły się lekko, a w szczelinie ukazała się
blond czupryna. Jeremy badał wzrokiem pomieszczenie, jego błękitne oczy
natrafiły na skórzane obicie książki. Wyprostował się i zrobił kilka niepewnych
kroków w stronę Gotki. Uniosła podbródek. Na twarzy chłopaka malowała się radość,
ale jednocześnie frustracja. Wyciągnął drżącą rękę w jej kierunku i
zachęcającym gestem wskazał na książkę. Dziewczyna podniosła się z materaca,
wzrostem niemal dorównywała nastolatkowi. Z trzaskiem zamknęła okładkę i
zdecydowanym gestem wepchnęła podręcznik w otwarte ramiona Jeremiego. Uderzyła
o klatkę piersiową, aż blondyn wydał z siebie cichy jęk. Objął ją jak dawno
niewidzianą przyjaciółkę. Delikatnie uniósł kąciki ust w żałosnym grymasie.
-Dziękuję.
– powiedział niemal się krztusząc. Przez jego głowę przelatywały kontrastowe
uczucia. Czuć wdzięczność, że się odnalazła czy na odwrót?
-Znalazłyśmy
ją na dole. – rzuciła szybko Lucrecia, używając swojego uroczego głosiku dla
rozluźnienia atmosfery. Wyczuwała jego emocje po kwaśnych rysach. Chłopak odwzajemnił
z trudem uśmiech, kiwnął subtelnie na znak, że nie muszą się tłumaczyć. Obrócił
się na pięcie i wyszedł równie szybko, jak wszedł.
Przyjaciółki
prędko pogodziły się ze stratą książki. Wiedziały już czego mają szukać.
Tożsamość bogów. Tym samym poznają czego byli patronami i czemu odpowiadali. To
było teraz ich zadanie. Następnym będzie dowiedzieć się, do czego mają te
kryształy wykorzystać.
Wieczór
zleciał jak kilka chwil, noc była jeszcze krótsza. Krótka, nietypowa, wyjątkowo
jasna i bezchmurna.
SUPER! CUDOWNE! FENOMENALNE!
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać kolejnej części =D
DAWAJ WIĘCEJ BLAISA! a tak po za nim to świetnie kochana ;D
OdpowiedzUsuń