ROZDZIAŁ
IX
Ranek był równie cudowny.
Białe obłoczki leniwie krążyły po błękitnym niebie. Wiatr był wyjątkowo ciepły,
rozgrzany promieniami słońca. Wydawało się, że dziś będzie najpiękniejszy dzień
maja, jakikolwiek można było sobie wyobrazić. Przez czyste okno do pokoju
wdzierało się jasne, przyjemne światło. Wszystko jakby błyszczało.
Skyler
siedziała po turecku na parapecie z laptopem w rękach. Na ekranie widniała lista
wszystkich egipskich bogów. „Dziękuję Ci, Wikipedio.” Przeczytała wszystko co
możliwe na temat Thotha, Setha, Horusa i Ozyrysa. Tyle posągów udało im się
rozpoznać. Teraz wchodziła kolejno w każde boskie imię i przyglądała się
badawczo zdjęciom. Patrzyła na zdjęcie jedynej kobiety, której figura stała w
piwnicy. Wyglądała tak samo. Ogromne, strusie pióro było wplecione w jej włosy.
-„Maat, w mitologii
egipskiej bogini praw porządku, harmonii i sprawiedliwości w kosmosie
i społeczeństwie.” – odczytała, nie zważając na śpiące koleżanki. Odwróciła
głowę w stronę słońca i przymrużyła oczy. Kolejne zwycięstwo. Odłożyła komputer
na biurko i przykurczyła kolana pod siebie. Otworzyła okno na oścież, a do
pokoju wpadł przyjemny zapach lasu, otaczającego internat. Zeskoczyła na
podłogę. Reszta przyjaciółek przebudziła się i powitała nowy, rozkoszny poranek.
W kuchni Sylvia przygotowywała
następną porcję tostów. Na stole stał już dzbanek z letnim mlekiem i różnego
rodzaju płatki. Margaret parzyła kawę. Ray i Logan siedzieli koło siebie i
chwalili się każdemu opakowaniem sztucznych robaków. Miejsca po chwili się
zapełniły. Blais badał nowych współlokatorów kosmicznie zielonymi oczami. Will
wydawał się być nieobecny, siorbał małą czarną, a jego szare oczy były za mgłą.
Drwiący uśmieszek ustąpił miejsca, nic nie mówiącemu, wyrazowi twarzy. Odbył
wczoraj nieprzyjemną rozmowę z gospodynią, a zaraz czego go sobotnia kara za
coś, czego tym razem nie zrobił. W drewnianym łuku pojawiła się zgarbiona
sylwetka. Uczniowie spojrzeli na ponurą minę Augustusa. Trzymał w ręku szczupłą
laskę i stukał nią rytmicznie o podłogę. Sylvia wytarła dłonie o czerwony
fartuszek i stanęła w przejściu z kuchni do salonu. Była ciekawa decyzji
dozorcy, współczuła nastolatkom.
-Czy któreś z Was postanowiło się
przyznać? – zapytał mężczyzna wyczekująco. Spojrzał po wszystkich, pukając laską
o oparcia krzeseł. Mieszkańcy domu milczeli, wpatrując się tępo w puste już
talerze i kubki. Lucrecia skubała nerwowo koronkową spódniczkę. Brit wpatrywała
się w szkarłatny kryształ przyczepiony do bransoletki. Charles czuł się
niedoinformowany, nie rozmawiał wczoraj z dziewczynami, a one nie powiedziały
mu o wyprawie do sali z posągami. Skyler z całej siły usiłowała nie podnieść
wzroku na Augustusa. Była pewna, że jej wyzywające, bursztynowe oczy od razu by
ją zdradziły. Jaga oddychała spokojnie, przyłożyła do nosa filiżankę, w której
leżały fusy po herbacie. Przyjemny aromat uspokoił ją i ukoił nerwy. Dozorca
pokiwał głową z niedowierzaniem.
-Rozumiem. Jak chcecie. –
odchrząknął głośno. Rozejrzał się po pokoju, jakby czegoś szukał. Inspiracji.
Do ostatniej sekundy miał nadzieję, że jeden ze smarkaczy się ujawni. Utkwił
oczy w skórzanej okładce książki, która leżała na stole obok Jeremiego.
Uśmiechnął się złowieszczo, a na twarzy pojawiło się kilka dodatkowych
zmarszczek.
-Odkurzycie wszystkie książki w
szkolnej bibliotece. – powiedział z satysfakcją w głosie. Stanął bokiem do
drewnianego łuku, by przepuścić młodzież. Wstali niechętnie i w rządku
pomaszerowali przez korytarz, przedsionek, wyszli na dwór i kamienną ścieżką,
bez słowa, doszli do budynku szkoły. Augustus niemal deptał im po piętach,
wykrzywiając się w złowrogim grymasie. Drzwi były otwarte, ale wcale nie kusiły
by przez nie przejść. Szli między szafkami, aż zawędrowali do biblioteki. Przy
niewielkim biurku siedziała zgarbiona kobieta, bibliotekarka, która widocznie
nie miała prywatnego życia.
-Zostawiam ich Pani do dyspozycji.
Mają wysprzątać całą czytelnię.
Kobieta spojrzała na niego z nad
niewielkich okularów. Jej przygaszone oczy nie wyrażały żadnych emocji. Kiwnęła
nieznacznie głową. Mężczyzna oddalił się, głośno przy tym tupiąc. Szesnastka
nastolatków przeskakiwała z nogi na nogę, kiwając się na boki. Bibliotekarka
wskazała piórem, które właśnie trzymała w ręku. Studenci odwrócili twarze w
kierunku półek i wmieszali się w korytarze niczym kolonia mrówek. Na jednej ze
ścian wisiała szafka pełna ściereczek i zmiotek do kurzu, z której mogli
korzystać uczniowie. Oczywiście nigdy nie została przez nich otwarta. Blais
otworzył ją z rozmachem.
-Co ty w ogóle tutaj robisz? –
prychnął Will w jego kierunku. Chłopak podniósł brwi jakby nie rozumiał.
-To przecież kara dla wszystkich
mieszkańców domu Clio. – wyjaśnił.
-Czyli nie dla ciebie. – William
zmierzył go lodowatym spojrzeniem i uśmiechnął się złośliwie. Odwrócił się
nagle i zniknął za jednym z regałów. Blais stał z opuszczonymi ramionami,
trzymając nową, żółtą ścierkę.
-Coś ty mu zrobił, że się ciebie tak
uczepił? – zażartował Colin, który siedział na ławce obok i przeglądał magazyn
sportowy. Nawet nie podniósł wzroku. Jednak Blais doskonale wiedział, że słowa
były skierowane do niego. Sam tego nie rozumiał. Co on mu zrobił? Obrócił się i
ruszył w przeciwną stronę. Colin uśmiechnął się pod nosem, jakby przewidział
jego ruch. Usiadła koło niego Margaret.
-Co czytasz? – zapytała przyjacielskim
tonem. Okularnik zarumienił się na moment, zaraz jednak spochmurniał i przyjął
cierpki wyraz twarzy. Uniósł gazetę tak, by pokazać jej okładkę. Bez słowa
powrócił do lektury. Dziewczyna uniosła podbródek do góry i położyła dłonie na
kolanach. Znowu ją lekceważył. Znowu poczuła niszczycielską chęć, jednak tym
razem nie trzymała w dłoniach kruchego talerza. Wypuściła powietrze ustami,
szybko jej przechodziło. Odgarnęła miedziane włosy i podkurczyła pod siebie
kolana.
-Masz jakieś specjalne życzenie, co
do obiadu? – starała się, by jej głos brzmiał promiennie jak zawsze. „Mam duże
wpływy.” Chciała dodać, ale uznała to za przesadę. Nastolatek obrócił powoli
głowę i spojrzał na nią zza szkieł. Wykrzywił twarz w dziwnym grymasie, jakby
właśnie usłyszał coś obrzydliwego i strasznego jednocześnie. Patrzył na nią jak
na wariatkę. Zamknął gazetkę, wstał i ruszył przed siebie, nawet się nie
oglądając. Dziewczyna zagryzła dolną wargę, powstrzymując ją od drżenia. Oparła
czoło na kolanach i schowała się w falach swoich włosów.
Trzymał w ręku szczupłą laskę i stukał nią rytmicznie XD XD XD kocham cię siostrzyczko!
OdpowiedzUsuń