sobota, 6 kwietnia 2013

Część 17


ROZDZIAŁ IX

 

             Ranek był równie cudowny. Białe obłoczki leniwie krążyły po błękitnym niebie. Wiatr był wyjątkowo ciepły, rozgrzany promieniami słońca. Wydawało się, że dziś będzie najpiękniejszy dzień maja, jakikolwiek można było sobie wyobrazić. Przez czyste okno do pokoju wdzierało się jasne, przyjemne światło. Wszystko jakby błyszczało.

Skyler siedziała po turecku na parapecie z laptopem w rękach. Na ekranie widniała lista wszystkich egipskich bogów. „Dziękuję Ci, Wikipedio.” Przeczytała wszystko co możliwe na temat Thotha, Setha, Horusa i Ozyrysa. Tyle posągów udało im się rozpoznać. Teraz wchodziła kolejno w każde boskie imię i przyglądała się badawczo zdjęciom. Patrzyła na zdjęcie jedynej kobiety, której figura stała w piwnicy. Wyglądała tak samo. Ogromne, strusie pióro było wplecione w jej włosy.

-„Maat, w mitologii egipskiej bogini praw porządku, harmonii i sprawiedliwości w kosmosie i społeczeństwie.” – odczytała, nie zważając na śpiące koleżanki. Odwróciła głowę w stronę słońca i przymrużyła oczy. Kolejne zwycięstwo. Odłożyła komputer na biurko i przykurczyła kolana pod siebie. Otworzyła okno na oścież, a do pokoju wpadł przyjemny zapach lasu, otaczającego internat. Zeskoczyła na podłogę. Reszta przyjaciółek przebudziła się i powitała nowy, rozkoszny poranek.
 

W kuchni Sylvia przygotowywała następną porcję tostów. Na stole stał już dzbanek z letnim mlekiem i różnego rodzaju płatki. Margaret parzyła kawę. Ray i Logan siedzieli koło siebie i chwalili się każdemu opakowaniem sztucznych robaków. Miejsca po chwili się zapełniły. Blais badał nowych współlokatorów kosmicznie zielonymi oczami. Will wydawał się być nieobecny, siorbał małą czarną, a jego szare oczy były za mgłą. Drwiący uśmieszek ustąpił miejsca, nic nie mówiącemu, wyrazowi twarzy. Odbył wczoraj nieprzyjemną rozmowę z gospodynią, a zaraz czego go sobotnia kara za coś, czego tym razem nie zrobił. W drewnianym łuku pojawiła się zgarbiona sylwetka. Uczniowie spojrzeli na ponurą minę Augustusa. Trzymał w ręku szczupłą laskę i stukał nią rytmicznie o podłogę. Sylvia wytarła dłonie o czerwony fartuszek i stanęła w przejściu z kuchni do salonu. Była ciekawa decyzji dozorcy, współczuła nastolatkom.

-Czy któreś z Was postanowiło się przyznać? – zapytał mężczyzna wyczekująco. Spojrzał po wszystkich, pukając laską o oparcia krzeseł. Mieszkańcy domu milczeli, wpatrując się tępo w puste już talerze i kubki. Lucrecia skubała nerwowo koronkową spódniczkę. Brit wpatrywała się w szkarłatny kryształ przyczepiony do bransoletki. Charles czuł się niedoinformowany, nie rozmawiał wczoraj z dziewczynami, a one nie powiedziały mu o wyprawie do sali z posągami. Skyler z całej siły usiłowała nie podnieść wzroku na Augustusa. Była pewna, że jej wyzywające, bursztynowe oczy od razu by ją zdradziły. Jaga oddychała spokojnie, przyłożyła do nosa filiżankę, w której leżały fusy po herbacie. Przyjemny aromat uspokoił ją i ukoił nerwy. Dozorca pokiwał głową z niedowierzaniem.

-Rozumiem. Jak chcecie. – odchrząknął głośno. Rozejrzał się po pokoju, jakby czegoś szukał. Inspiracji. Do ostatniej sekundy miał nadzieję, że jeden ze smarkaczy się ujawni. Utkwił oczy w skórzanej okładce książki, która leżała na stole obok Jeremiego. Uśmiechnął się złowieszczo, a na twarzy pojawiło się kilka dodatkowych zmarszczek.

-Odkurzycie wszystkie książki w szkolnej bibliotece. – powiedział z satysfakcją w głosie. Stanął bokiem do drewnianego łuku, by przepuścić młodzież. Wstali niechętnie i w rządku pomaszerowali przez korytarz, przedsionek, wyszli na dwór i kamienną ścieżką, bez słowa, doszli do budynku szkoły. Augustus niemal deptał im po piętach, wykrzywiając się w złowrogim grymasie. Drzwi były otwarte, ale wcale nie kusiły by przez nie przejść. Szli między szafkami, aż zawędrowali do biblioteki. Przy niewielkim biurku siedziała zgarbiona kobieta, bibliotekarka, która widocznie nie miała prywatnego życia.

-Zostawiam ich Pani do dyspozycji. Mają wysprzątać całą czytelnię.

Kobieta spojrzała na niego z nad niewielkich okularów. Jej przygaszone oczy nie wyrażały żadnych emocji. Kiwnęła nieznacznie głową. Mężczyzna oddalił się, głośno przy tym tupiąc. Szesnastka nastolatków przeskakiwała z nogi na nogę, kiwając się na boki. Bibliotekarka wskazała piórem, które właśnie trzymała w ręku. Studenci odwrócili twarze w kierunku półek i wmieszali się w korytarze niczym kolonia mrówek. Na jednej ze ścian wisiała szafka pełna ściereczek i zmiotek do kurzu, z której mogli korzystać uczniowie. Oczywiście nigdy nie została przez nich otwarta. Blais otworzył ją z rozmachem.

-Co ty w ogóle tutaj robisz? – prychnął Will w jego kierunku. Chłopak podniósł brwi jakby nie rozumiał.

-To przecież kara dla wszystkich mieszkańców domu Clio. – wyjaśnił.

-Czyli nie dla ciebie. – William zmierzył go lodowatym spojrzeniem i uśmiechnął się złośliwie. Odwrócił się nagle i zniknął za jednym z regałów. Blais stał z opuszczonymi ramionami, trzymając nową, żółtą ścierkę.

-Coś ty mu zrobił, że się ciebie tak uczepił? – zażartował Colin, który siedział na ławce obok i przeglądał magazyn sportowy. Nawet nie podniósł wzroku. Jednak Blais doskonale wiedział, że słowa były skierowane do niego. Sam tego nie rozumiał. Co on mu zrobił? Obrócił się i ruszył w przeciwną stronę. Colin uśmiechnął się pod nosem, jakby przewidział jego ruch. Usiadła koło niego Margaret.

-Co czytasz? – zapytała przyjacielskim tonem. Okularnik zarumienił się na moment, zaraz jednak spochmurniał i przyjął cierpki wyraz twarzy. Uniósł gazetę tak, by pokazać jej okładkę. Bez słowa powrócił do lektury. Dziewczyna uniosła podbródek do góry i położyła dłonie na kolanach. Znowu ją lekceważył. Znowu poczuła niszczycielską chęć, jednak tym razem nie trzymała w dłoniach kruchego talerza. Wypuściła powietrze ustami, szybko jej przechodziło. Odgarnęła miedziane włosy i podkurczyła pod siebie kolana.

-Masz jakieś specjalne życzenie, co do obiadu? – starała się, by jej głos brzmiał promiennie jak zawsze. „Mam duże wpływy.” Chciała dodać, ale uznała to za przesadę. Nastolatek obrócił powoli głowę i spojrzał na nią zza szkieł. Wykrzywił twarz w dziwnym grymasie, jakby właśnie usłyszał coś obrzydliwego i strasznego jednocześnie. Patrzył na nią jak na wariatkę. Zamknął gazetkę, wstał i ruszył przed siebie, nawet się nie oglądając. Dziewczyna zagryzła dolną wargę, powstrzymując ją od drżenia. Oparła czoło na kolanach i schowała się w falach swoich włosów.

1 komentarz:

  1. Trzymał w ręku szczupłą laskę i stukał nią rytmicznie XD XD XD kocham cię siostrzyczko!

    OdpowiedzUsuń