sobota, 20 kwietnia 2013

Część 19


Augustus wskazał na Margo, by przyniosła kilka czarnych worków. Zadecydował do którego, co mają wkładać i patrzył z chorą satysfakcją na ich pracę. Nathaniel i Charles, jako najwyżsi z chłopaków, sięgali po poszczególne śmieci z kosza i zrzucali je na trawę. Reszta, oczywiście poza Lucrecią, Skyler, Ann, Phyllis, Colinem i Willem, segregowali je w workach. Nie było to przyjemne zajęcie. Słońce grzało niemiłosiernie, a w powietrzu unosił się odpychający zapach. Po godzinie Augustusa znużył ten widok, wszedł więc do domu i zostawił nastolatków samych. Kiedy na ziemi leżało już kilka wypełnionych worków, wszyscy ustawili się w szeregu. Augustus stał w szklanych drzwiach i sączył zimną herbatę. Chłopcy byli zlani potem, pozdejmowali koszulki. Dziewczęta bez końca otrzepywały swoje ubrania z niekończących się warstw brudu.

-Bardzo ładnie. – skwitował dozorca, chwytając ustami słomkę. Nikt nie wysilił się na uśmiech. Uczniowie marzyli jedynie o prysznicu. Jednak to nie był koniec ich kary. Najgorsza część miała dopiero nadejść. Stali w żarzącym słońcu jeszcze kwadrans. Potem do ogrodzenia podjechała śmieciarka i na ich oczach wrzuciła wszystkie worki do jednego zbiornika. Z samochodu wyszli ludzie i rozlali się po całym terenie internatu. Uczniowie poczuli nienawiść do dozorcy, któremu o to właśnie chodziło. Kara dobiegła końca, osiągając rezultat. Stanął bokiem, by przepuścić stadko nastolatków. Fred zawołał radośnie, nie zdając sobie nawet sprawy, że cała jego praca poszła właśnie na darmo. Ruszył w stronę D.A., wymachując rękami.


W całym domu były tylko cztery łazienki, więc przed każdą z nich ustawiły się kolejki. Ten dzień można było zdecydowanie uznać za nieudany. Sky, Luci, Jaga i Bri upadły na swoje łóżka bez ochoty do życia. Jednak w tym momencie płócienna torba hipiski odbiła się od materaca i wypadła z niej cienka książka w skórzanej oprawie. Dziewczyna zamachała w powietrzu nóżkami, na znak bezradności. Nie miała nawet siły się podnieść. Na szczęście Britney, która zawsze tryskała energią, zerwała się na równe nogi. Podniosła egipski słownik i usiadła po turecku na dywanie, po środku pokoju. Przyglądała się starożytnym wzorom z wielkim zaciekawieniem. Sky podniosła się na łokciach i sięgnęła po zrzucone, śmierdzące jeansy. Wyciągnęła z kieszeni małą, kruchą karteczkę. Podała ją przyjaciółce, nie schodząc z pościeli. Bri położyła palec na pierwszym symbolu. Przedstawiał on głowę faraona z profilu, zawijas i kilka wzorków. To jej dużo mówiło. Drugi ukazywał jakby liść, bądź kwiat. Sprawdzała każdy obraz ze słownikiem, szukając odpowiedników. Luci wyrwała ze swojego notatnika czystą kartkę i wręczyła ją szatynce. Bri zapisywała każde odgadnione słowo i frazę. Kiedy przetłumaczyła już całość oczy jej zaświeciły, a ciało zadrżało. Odczytała litery ściszonym głosem.


„Czczony, biały syn najwspanialszych wód

Pojący, żywiący, delikatny jak cud

Siedem płatków wyrytych w marmurze

Kamienie pozostawią ślad na skórze

Cierpieć, by bladnąć

Szlachetność odgadnąć

Ogarniający mrok prowadzić je będzie

Przeszywające, mroczne, czarne serce

Nieżyjące cienie martwych dusz

Gdy blade słońce wyruszy w swą podróż

By wskazać wybrańcowi księgę umarłych

I siedem kryształów pobladłych.”


Podniosła wzrok z nad notatki na przyjaciółki. Na ich twarzach malowało się niezrozumienie i przerażenie. Kolejna szaleńcza zagadka. Jeszcze gorsza. Złowroga. Przeszedł je zimny dreszcz. Na szczęście była z nimi Jagoda. Podeszła do tego racjonalnie. Wzięła rymowankę i przejechała bystrymi, zielonymi oczami po każdym wersie.

-„Czczony, biały syn najwspanialszych wód. Pojący, żywiący, delikatny jak cud.” – powtórzyła pewnym głosem. Przetarła okulary. To jest proste, musi być. Zastanówmy się. „Biały syn wód”. Oczywiście. Wstała z łóżka i włączyła laptopa. Wpisała frazę „Egipski kwiat”. Wyszło ponad dwa miliony wyników. Jednym z nich było, tak jak się spodziewała, „Lotos”.

-„Rodzaj roślin z rodziny lotosowatych. Należą do niego dwa gatunki występujące w Ameryce Północnej, Azji i Europie.” Dobrze. – mruknęła pod nosem. Wszystko się zgadza. Dwa gatunki, całe szczęście, że tylko tyle.

-„Pojący, żywiący?” – zaklaskała w dłonie i odwróciła laptopa w kierunku przyjaciółek. Na ekranie pojawił się nagłówek głoszący „Lotos Orzechodajny.” Przysunęły się bliżej, strach ustąpił miejsca ciekawości.

-Ale… co teraz mamy z tym zrobić? – zapytała Brit.

-Rozszyfrujemy całość to może będzie miało większy sens. – rudowłosa mrugnęła do koleżanki. Przekręciła komputer.

-„Siedem płatków wyrytych w marmurze.” – powtórzyła ponownie. Lucrecia podniosła dłoń do góry, jakby była na lekcji. Sky popatrzyła na nią z uśmieszkiem i kiwnęła nieznacznie.

-W tej sali z posągami jest kolumna z takimi małymi wydrążeniami. – pisnęła, jakby bała się, że coś źle powie.

-Tak! A tych wydrążeń jest siedem! – Jaga wskazała paznokciem na fragment zagadki.

-A patrzcie tutaj. „Siedem płatków wyrytych w marmurze”, a potem jest „Siedem kryształów pobladłych.” – powiedziała Britney. Dziewczyny odruchowo spojrzały na swoje diamenty.

-Pobladłych. – rzekła rudowłosa, jakby właśnie nastąpił w niej przełom.

-Właśnie dlatego mój kryształ wydawał się jaśniejszy niż na początku. One bladną! – zawołała radośnie. Wyobraziła sobie naukowca wykrzykującego „Eureka!”. Bledną po użyciu, a są odpowiednikami bogów, którzy je nosili. Horus sprawował pieczę nad niebem, granatowy kryształ Jagi zmienił pogodę. Wszystko wydawało się takie oczywiste.

-A ten fragment o pozostawianiu śladu na skórze? – przypomniała Britney.

-„Cierpieć, by bladnąć”. – odpowiedziała bez namysły Jaga. Skyler momentalnie odpięła złoty łańcuszek i cisnęła go na podłogę.

-Nic nie skazi mojej cery! Nawet diament! – wrzasnęła niespodziewanie.

-Spokojnie Skyler, mi się jakoś nic nie stało, a już raz naruszyłam pogodę. – dla dowodu okularnica opuściła dekolt, na wysokość mostka. Ciemnoniebieski kryształ zwisał swobodnie na rzemieniu. Jej brzoskwiniowa, piegowata skóra była nienaruszona. Skyler niechętnie sięgnęła po łańcuszek i zapięła go na szyi. Przetarła go kciukiem. I nagle coś się zmieniło.

Jej bursztynowe tęczówki ściemniały, źrenice rozszerzyły się, sprawiając, że całe oczy wydawały się czarne. Skóra przybrała pistacjowy odcień, podobnie jak wargi, które były odrobinę rozchylone. Podniosła się z kolan i uniosła podbródek. Jej krótkie włosy były uniesione, a cała wyglądała jak nawiedzona. Dłonie jej drżały, a rysy wygładziły, jakby miała twarz zrobioną z porcelany.

-Skyler… – Britney podeszła do przyjaciółki i złapała ją za nadgarstek. Był lodowaty. Całe oczy dziewczyny wypełniał nieskończony mrok, nie wyrażający żadnych emocji.

-Co się dzieje?! – pisnęła przerażona Lucrecia.

2 komentarze:

  1. dlaczego mi to robisz?! ja chcę więcej! nienawidzęcię za twój piekielny umysł który kazał ci skończyć rozdział w tym właśnie momencie! domagam się kontynuacji, już! teraz i wej chwili! jak śmiesz kazać mi tak cierpieć?! NIE MASZ SERCA.

    OdpowiedzUsuń
  2. No dokłanie ja się zggadzam z Ami w takim miejscu skończyć. No ale trudno poczekam sobie na następny rozdział.
    Ewelynu

    OdpowiedzUsuń