ROZDZIAŁ
VI
Lucrecia
zatrzepotała rzęsami i mocno się przeciągnęła. Opuściła bose stópki na podłogę
i poczuła delikatne mrowienie w kostce. Rozmasowała bolący punkt. Weszła do
łazienki. Opłukała zaspaną twarz zimną wodą. Przejrzała się sobie w lustrze.
Dostrzegła zadrapanie i w jednej chwili przypomniała sobie wszystkie zdarzenia
z zeszłej nocy. Przejechała palcem po małym strupie. Umyła buzię, a następnie
usiłowała przykryć go toną podkładu. Jednak zdało się to na nic i dziewczyna
wyszła z gustownym, różowym plasterkiem na policzku.
-Co ty
masz na twarzy? – zawołała Sky, zakładając granatowe rajstopy. Luci zasłoniła
dłonią opatrunek i podeszła do puzderka ze wstążkami. Przyjaciółka powinna
raczej się zmartwić, a nie szydzić z niej. Przecież doskonale wiedziała, co się
wydarzyło. Współlokatorki w komplecie zeszły na parter. Charles mrugnął na
powitanie do Skyler, jednak ta, zignorowała ten gest. Zajęły swoje miejsca.
Zaraz za nimi wszedł Augustus. Wyraźnie nie był w humorze. Wszyscy obecni
spoważnieli. Wykonał kilka głośnych kroków w stronę stołu. Spojrzał na "podwładnych"
groźnym wzrokiem.
-Kto z
was, był przedwczoraj w piwnicy? – ryknął niespodziewanie. Uczniowie spojrzeli
po sobie z niepewnością w oczach.
-Rozumiem.
Nikt się nie przyzna. W takim razie, karę otrzymają wszyscy, chyba, że
winowajca się ujawni. – poczekał chwilę na reakcję domowników. Charles położył
dłonie na stole, miał zamiar zaprzeć się i wstać. Jednak Colin, siedzący koło
niego, dźgnął go łokciem w żebra i zmarszczył brwi.
-Dobrze
więc, skoro macie zamiar zrzucać konsekwencje na przyjaciół, jutro rano...
-Ale
jutro jest sobota! – zaprotestowała Sky.
-Przyjeżdżają
moi rodzice! – pisnęła Luci.
-Nie ma
Pan dowodów! – bronili się uczniowie.
-Nie mam
zamiaru słuchać wymówek! – wrzasnął Augustus.
-Jutro o
świcie, wszyscy stawicie się przed domem Clio. Chyba, że do tego czasu, dowiem
się, kto miał czelność się włamać. – dokończył z kamienną twarzą. Jednak
zabierając uczniom weekend, popełnił poważny błąd. Odwrócił się na pięcie, przy
czym jego płaszcz uniósł się niczym peleryna. Sylvia wybiegła za nim niosąc
porcelanowy talerz, wypełniony po brzegi jedzeniem. Luci spojrzała na Skyler i
znowu zakryła dłonią plaster, dając jej znak, że muszą coś zrobić z tą
sytuacją. Sky siedziała ze złączonymi palcami i tępo wpatrywała się w miskę z
płatkami. Była świadoma, że już nie mogą zakradać się do piwnicy. Zdawała sobie
również sprawę, że muszą dokończyć to, co zaczęły. Trzeba więc znaleźć inne
wejście. Ale jak?
Dziewczyny
wyszły z domu Clio mniej radosne niż zwykle. Lucrecia szurała obcasami po
chodniku. Głuchy dźwięk wydawany przez podłogę, gdy zeskakiwała z ostatniego
stopnia, już od kilku dni ją zawodził. Najpierw niesłuszna ocena co do obrazku
słońca, potem przygoda w tajemnym pokoju. Dzisiejszy dzień też nie zapowiadał
się najlepiej. W tym samym momencie Charles zatrzasnął drzwiczki swojej szafki.
-Po co
byłeś w piwnicy? – powiedział Colin zarzucając plecak na jedno ramię. Charlie
odwrócił się do kolegi.
-O co ci
chodzi? – rzucił blondyn i szybkim ruchem zmierzwił uniesioną czuprynę.
-Rano
chciałeś się przyznać, a teraz nie wiesz o co chodzi. – podsumował okularnik i
przewrócił brązowymi oczami. Blondyn zarzucił plecak na ramię i poszedł prosto
do sali lekcyjnej. Kolega uśmiechnął się drwiąco za jego plecami i ruszył za
nim. Do klasy weszła raźnym krokiem Pani Barter. Jej krótkie, platynowe włosy
były spięte za ucho. Zaczęła lekcję, jednak piątka jej uczniów była skupiona
zupełnie na czym innym. Ich myśli skupiały się wokół wielu pytań, na które
żadne z nich nie było w stanie odpowiedzieć. Wszyscy zgadzali się w jednym,
Augustus miał rację. Nie mogą już sobie pozwalać na conocne wykradanie klucza i
buszowanie po domu. Szkoda porzucać zaczęto przygodę, nie dowiedziawszy się
nawet czego szukają. Nie byli nawet świadomi, co jest powodem ich rozmyśleń, co
znajduje się na w ostatnim pomieszczeniu podziemnych tuneli. Tam zapewne
znajduje się wyjście. Drugie wejście. Można by je znaleźć. Jednak czy byłoby
możliwe pominięcie wszystkich zagadek i niebezpieczeństw i od razu odkryć
przejście do nagrody? Gdyby chociaż wiedzieli co nią jest. Nie było to obecnie
ważne. Współlokatorzy obiecali sobie, że pomimo wszystko spróbują innej drogi,
jeśli tylko ją odnajdą. Konsternację przerwał nieprzyjemny, świszczący odgłos.
Nauczycielka
stuknęła paznokciem w tablicę i zapisała pracę domową.
-Chciałabym,
abyście w grupach sześcioosobowych, zrobili album ze wszystkimi rodzajami liści
z naszej okolicy. Każdy okaz ma być dokładnie opisany. – kobiecie przerwał
donośny dźwięk dzwonka. Spakowała notatki do torby.
-Miłego
weekendu życzę. Macie na to dwa tygodnie. – rzuciła wychodzącym studentom.
Britney szła pod rękę z Margaret, właśnie minęły stołówkę. Rozmawiały o planach
na jutrzejszy dzień.
-Mój
młodszy brat Mickey miał do mnie przyjechać. – powiedziała przygnębiona
miedzianowłosa.
-Przez tego niemoralnego Augustusa nici z czegokolwiek. Kto wie, co on zamierza. – rzekła równie smutna Bri. W głębi duszy wiedziała, że to po części również jej wina. Nastolatki doszły do sali gimnastycznej i wspólnie udały się do szatni. Unosił się tu duszny zapach mieszanki dezodorantów i potu. Phyllis stała w rozkroku na swoich długich i opalonych nogach. Robiła naprzemiennie skłony do jednej i drugiej stopy. Krótkie, szare spodenki idealnie podkreślały jej kobiece kształty. Podciągnęła zakolanówki zakończone niebieskim i żółtym paskiem, spięła niesforne, czarne loczki w koka i wyszła na hale. Britney założyła sportowe buty z profilowaną podeszwą i żwawo wybiegła za koleżanką. Do szatni przychodziły uczennice i stopniowo robiło się coraz ciaśniej. Sky niemal wyskoczyła na aule, wypchnięta przez tłum przebierających się nastolatek. W dużym pomieszczeniu odbijało się echo. Trybuny były zupełnie puste, nie licząc garstki niećwiczących. Miało się to zmienić już w przyszłym tygodniu, kiedy szkolna drużyna będzie reprezentowała internat w turnieju siatkówki. Zbierają się wówczas wszyscy rodzice, rodziny, przyjaciele z innych szkół i okolicy. Zawody są traktowane niemalże jak święto, jak kolejna przejściówka, by spotkać się z najbliższymi. Annie robiła skony, stojąc prawie na środku sali.
-Przez tego niemoralnego Augustusa nici z czegokolwiek. Kto wie, co on zamierza. – rzekła równie smutna Bri. W głębi duszy wiedziała, że to po części również jej wina. Nastolatki doszły do sali gimnastycznej i wspólnie udały się do szatni. Unosił się tu duszny zapach mieszanki dezodorantów i potu. Phyllis stała w rozkroku na swoich długich i opalonych nogach. Robiła naprzemiennie skłony do jednej i drugiej stopy. Krótkie, szare spodenki idealnie podkreślały jej kobiece kształty. Podciągnęła zakolanówki zakończone niebieskim i żółtym paskiem, spięła niesforne, czarne loczki w koka i wyszła na hale. Britney założyła sportowe buty z profilowaną podeszwą i żwawo wybiegła za koleżanką. Do szatni przychodziły uczennice i stopniowo robiło się coraz ciaśniej. Sky niemal wyskoczyła na aule, wypchnięta przez tłum przebierających się nastolatek. W dużym pomieszczeniu odbijało się echo. Trybuny były zupełnie puste, nie licząc garstki niećwiczących. Miało się to zmienić już w przyszłym tygodniu, kiedy szkolna drużyna będzie reprezentowała internat w turnieju siatkówki. Zbierają się wówczas wszyscy rodzice, rodziny, przyjaciele z innych szkół i okolicy. Zawody są traktowane niemalże jak święto, jak kolejna przejściówka, by spotkać się z najbliższymi. Annie robiła skony, stojąc prawie na środku sali.
Przy
każdym wygięciu pleców, kręciła uwodzicielsko biodrami. Skyler poczuła
niewymowną ochotę, żeby ją kopnąć. Powstrzymała się w ostatniej chwili. Na hale
wszedł nauczyciel w-fu. Złapał za gwizdek, wiszący dumnie na jego szyi i
dmuchnął w niego z całej siły. Od ścian odbiło się echo, głośny odgłos
wypłoszył z szatni ostatnich spóźnialskich. Po dwóch stronach mężczyzny,
stanęła równe rzędy uczniów. Dziewczęta ustawiały się po jego lewej, natomiast
chłopcy po prawej. Nauczyciel stanął bokiem, by od nikogo nie odwracać się
plecami. Przeszedł kilka razy pomiędzy nimi, mierząc wszystkich wzrokiem. Ujął
mocniej dziennik, który trzymał w ręce, zwilżył długopis językiem i zaczął
sprawdzać listę obecności.
-Anastasia
Safarova? – wyczytał w końcu Pan Elvirstein. Uczniowie rozejrzeli się z
obojętnością w oczach. Znowu zniknęła. Matt uśmiechnął się pod nosem. Sam
dziwił się, co tu jeszcze robi. W głowie Skyler narodził się nowy plan,
wystąpiła z szeregu.
-Rano
mówiła, że źle się czuje. Mogę jej poszukać? – powiedziała z najlepiej udawaną
troską na jaką było ją stać. Trener zmierzył ją podejrzliwie wzrokiem.
Prezętowała się znakomicie w krótkich spodenkach i obcisłej bluzce na ramiączka
z logo szkoły.
-Tylko
szybko. – rzucił krótko. Polecił Jeremiemu i Colinowi rozstawić siatkę. Bri
miała poprowadzić rozgrzewkę. Francuzka obejrzała się przez ramię, truchtając z
powrotem do szatni. Wybiegła na korytarz i ruszyła prosto do domu Clio. Na
zewnątrz powitał ją chłodny wiatr, słońce schowało się za burzowymi chmurami.
Stanęła przed drzwiami wejściowymi na pewnie nacisnęła na masywną klamkę. Bez
trudu weszła do przedsionka. Skoro nie było zamknięte za klucz, to znaczy, że
Augustus i Sylvia są w środku. Dziewczyna zakładała, że o tej godzinie powinni
być w sklepie i kupować nowe rury pod zlew, na które skarżyła się wczoraj
kobieta. Nastolatka wypuściła powietrze ustami. Naskoczyła na trzeci stopień i
w pośpiechu pokonywała kolejne.
-Co tu
robisz o tej porze, Sky? – zapytała Sylvia, wychylając głowę z salony na
parterze. Czarnowłosa spojrzała w dół przez barierkę.
-Pan
Elvirstein kazał mi poszukać Nastii. – odparła. Gospodyni wytarła dłonie o
czerwony fartuszek i uśmiechnęła się do uczennicy. Skyler zeskoczyła z
ostatniego stopnia i prawie wpadła na Augustusa.
-Co się
tu wyprawia? – wrzasnął dozorca, po czym poprawił płaszcz.
-Augustusie!
Właśnie miałam poprosić Cię o pomoc. Mógłbyś? – Sylvia rzuciła ukradkowe
spojrzenie w kierunku kuchni. Mężczyzna odkrząknął, zmarszczył brwi i sunąc
wolno dłonią po poręczy, zszedł na parter i zniknął z gospodynią za ścianą. Sky
ruszyła pędem do swojego pokoju. Przetrząsnęła szafkę obok łóżka Lucreci.
Wyjęła wszystkie notesiki, kartki i stosy różowych drobiazgów. Na dnie szuflady
znalazła to, czego szukała. Wyjęła opakowanie plasteliny, zdecydowanym ruchem
rozerwała folię i wyjęła szary rulonik. Znowu wyskoczyła na korytarz,
zostawiając za sobą bałagan. Wbiegła do gabinetu kierownika, który wychodząc,
zostawił otwarte drzwi. Sięgnęła po mały, srebrny kluczyk, wiszący na haczyku
pod napisem „Piwnica” i jak prawdziwy detektyw, odcisnęła go z dwóch stron na
kawałku plasteliny. Odwiesiła go na miejsce i bez dotykania czegokolwiek innego
wróciła na korytarz. Prawie potknęła się o szorstki, brązowy dywan. Wpadła do
pokoju po drugiej stronie. Rozejrzała się niepewnie. Nikogo nie zauważyła.
Wróciła do siebie i schowała odcisk do małego pudełka, które stało na jej
biurku. Spoczywał pomiędzy czarnymi perłami i pierścionkiem z granatowym oczkiem.
Ułożyła go tak, by nic nie zmieniło jego kształtu.
pierwsza ;) rozdział świetny i czekam na następne!!! gdzie jest Nastia????????????????????????????
OdpowiedzUsuńZAAAJJEEBBBBIIIISSSS*******!!!!!
OdpowiedzUsuńZresztą jak zwykle =D
Fajny pomysł z plasteliną... zaskoczyło mnie ;)
Gdzie się podziewa Nastia... Chciałabym trochę się o niej dowiedzieć =D
to będzie dość trudne, gdyż nie jest zbyt otwartą osobą ;) jednak kto wie, mejbi bejbi
UsuńFajne
OdpowiedzUsuńEwelynu
Świetne!!! ;]
OdpowiedzUsuńJak ja bym chciała tak pisać...