-Poszedł?
– rozległ się delikatny głos Jagody. Britney na nowo włączyła latarkę i
skierowała jej promień na towarzyszy. Charlie postawił Lucrecie na ziemi.
-Co to
było? – burknęła, szturchając chłopaka w bark. Nastolatek zmierzwił wilgotne i
zlepione od kurzu włosy. Wsadził dłonie do kieszeni w spodniach od dresu.
-Mam
młodszą siostrę i tak po prostu zareagowałem. Zawsze musiałem ją chronić. – chłopak
zaczął się jąkać. To było bardzo nietypowe dla szkolnego luzaka, flirciarza o
uwodzicielskim głosie. Luci złapała go za rękę i splotła swoje palce z jego.
Sky widząc to, poczuła niesamowity ucisk w żołądku. Jakby ktoś wbił jej sztylet
w samo serce. Dlaczego? Nienawidziła Charlesa. Otwarcie go nie tolerowała.
Jednak teraz jej dłonie zaczęły drgać, a do oczu napłynęły łzy.
-Doceniam
to. – powiedziała Luci, z charakterystycznym dla siebie, pięknym uśmiechem.
Chłopak odwzajemnił uścisk.
-Gdzie
my jesteśmy? – przerwała Bri, kierując snop światła na tajemne pomieszczenie.
Skyler wykorzystała chwilę nieuwagi znajomych i przetarła oczy rąbkiem koszuli
w czarne i szare pasy. Pokój był trzy razy większy od piwnicy. Ściany pokryte
brązową tapetą w żółte lilie nadawały mu wyjątkowo dostojny charakter.
Większość z nich była zakryta przez wysokie regały, zapełnione księgami w
twardych oprawach. Drewniana podłoga, zapewne hebanowa, pokryta była warstwą
kurzu, który osiadał na niej przez wiele lat. Po środku sali stał stół, na
którego gładkim blacie, również zalegała gruba warstwa pyłu. Pomieszczenie
wyglądało jak dawno nie odwiedzana biblioteka lub gabinet. Z sufitu zwisał
kryształowy żyrandol, w którego centrum, było miejsce na świecę.
-Chodźmy
stąd. – zaproponowała Lucrecia ze strachem w głosie. Wodziła wzrokiem za małym pająkiem
tkającym tysięczną sieć w tym pomieszczeniu.
-Mamy
jeszcze klucz! – zaprotestowała Skyler. Jednak koleżanki były już zmęczone.
"Chodź, Sky" rzuciła Bri oświetlając jedyny fragment ściany, nie
pokryty kwiatową tapetą. "Tak. Pora wracać." Przyznała jej rację, ale
wyłącznie w myślach, nie śmiałyby tego zrobić w rzeczywistości. Na szczęście po
drugiej stronie znajdował się taki sam przycisk. Charles, nawet nie swatając na
palcach, dosięgną wypukłego słońca i z mniejszym już hałasem, przejście
otworzyło się. Z każdym nowym otwarciem mechanizm miał działać coraz sprawniej,
gdyż musiał się jedynie rozćwiczyć i przypomnieć sobie dawne funkcje. Zamknęło
się za nastolatkami już prawie bezgłośnie. Na szczęście, Augustus zdążył w porę
zasnąć. Uczniowie weszli po betonowych schodach, zostawiając za sobą nową
porcję odcisków. Nikt, niestety, nie zwrócił na to uwagi. Sky wsunęła mały
kluczyk w dziurkę i przekręciła nim kilka razy. Nacisnęła na klamkę, jednak
drzwi wciąż pozostawały zamknięte. Wszyscy wymienili się zaniepokojonymi
spojrzeniami. Czarnowłosa jeszcze raz spróbowała obrócić kluczyk, na nic. Zamek
był już otwarty. Przez moment jej umysł ogarnęła fala paniki. Nie mogła sobie
pozwolić na słabość. Naparła na drzwi z całej siły, tak by się odchyliło.
Zobaczyła w ten sposób, w którym miejscu, coś je blokuje. Wyjęła z małej
kieszeni złoty, zdobiony klucz i podważyła nim przez szparę zasuwkę. W momencie,
gdy uniosła ją wystarczająco, drzwi otworzyły się niespodziewanie, a lokatorzy
domu Clio niemal nie wypadli na korytarz. "Nie wolno panikować.
Nigdy." Chwaliła się w myślach Skyler za zachowanie powagi. Charles puścił
oczko do Luci, a Sky znów ukuło serce. Rozstali się. Chłopak przemknął do
swojego pokoju, koledzy nawet nie zauważyli jego nieobecności. Spali smacznie i
nawet na minutę nie podnieśli powiek. Dziewczęta wbiegły na paluszkach po
schodach, odwiesiły mały, srebrny kluczyk na prawowite miejsce w szafeczce,
zamknęły drzwi do gabinetu, tak by znowu gałka zacinała się w pewnym miejscu i
nie dała się otworzyć. Nie zostawiły żadnych śladów, a przynajmniej tak im się
zdawało. Odciski w piwnicy, które do rana pokryje nowa, cieniutka warstwa
kurzu, i tak będą doskonale widoczne. Nastolatki skierowały ubrudzone podeszwy
do swojego pokoju. Sky nacisnęła na klamkę i drzwi otworzyły się bezszelestnie.
W tej jednak chwili, dziewczęta, zatrzymały się jak sparaliżowane. Po drugiej
stronie korytarza dostrzegły ciemny kontur postaci.
Zbliżał
się do nich leniwie. "Nie ma już sensu uciekać..." tłumaczyły się w
myślach. Należy z powagą przyjąć karę. Bri uniosła drgającą rękę, w której
trzymała latarkę. Jej słaby promień rzucił delikatne światełko na hol.
Dziewczyny wstrzymały oddech. Cień kładł się za postacią na wyłożonej dywanem
podłodze. Na przeciwko współlokatorek stanęła, ubrana w ciemny, kaszmirowy
szlafrok Nastia. Dziewczyna, której nikt nie widział od rana, której nikt nie
chciał widzieć. Stała przed nimi zmieszana, trzymając w jednej dłoni niebieską
kredę. Nie spodziewała się, że ktoś, o czwartej nad ranem, będzie na nogach.
Była równie zdziwiona. Założyła ciemnobrązowe włosy, rozjaśniane na końcach za
ucho i podniosła schowane za cieniowaną grzywką, czarne oczy. Rosjanka była równie
drobna jak Lucrecia, niewiele wyższa. Jednak nastolatkom napędziła niemałego
stracha. Wpatrywały się w siebie zmieszane, nie wiedzą, co powiedzieć.
Wymieniły się zakłopotanymi spojrzeniami, Nastia minęła je ostrożnie i jadąc
kredą po poręczy zeszła na parter. Nie oglądała się za siebie, więc nie mogła
ujrzeć zaszokowania na twarzach czterech przyjaciółek.
-Czy wy
też widziałyście Anastasie, czy tylko ja mam omamy? – pisnęła przerażona Luci.
Dziewczyny zgodnie pokręciły głowami i weszły do znajomo pachnącego pokoju. Tu
czuły się najbezpieczniej. Do śniadania pozostały trzy godziny, postanowiły jak
najlepiej wykorzystać ten czas i jednogłośnie poszły spać. Wszystkim śniło się
to samo. Pomieszczenie z zakurzonymi regałami, pełnymi ksiąg w twardych
oprawach, stół po środku i brązowa tapeta w żółte lilie. Czas minął
niespodziewanie szybko. Nastolatki uniosły grafitowe rzęsy z nową energią i
nadzieją. Oficjalnie rozpoczął się nowy dzień, który w praktyce rozpoczęły,
oczekując aż dozorca zaśnie.
ROZDZIAŁ
V
Nowy dzień, pełen nowych wyzwań i nowych tajemnic. Jagoda otworzyło
okno, błękitne firanki uniosły się raźnie w powietrze. Skyler poprawiła
wiązanie krawata, Lucrecia podciągnęła zakolanówki zakończone niebieskim i
żółtym paskiem, Britney zapięła suwak bluzy z logo szkoły, literami
"A" i "H". Wspólnie zeszły na czas do salonu. Tym razem
Nastia siedziała na swoim miejscu przy długim stole. Wpatrywała się przed
siebie nie reagując na dźwięki dochodzące z kuchni. Margaret, która upięła
miedziane loki w zgrabny kok, podawała talerze kolegom, którzy nie wybrzydzając
pożerali co nowe porcje. Sylvia właśnie smażyła jajecznice, a na oddzielnej
patelni plasterki boczku. W pomieszczeniu unosił się przyjemny zapach. W
kominku dogasał ogień, kremowe zasłony były jak najszerzej odsłonięte, tak by
wpuścić jak najwięcej naturalnego światła, na stole stał wazon ze świeżymi
kwiatami. Zaczął się nowy dzień, lepszy dzień. Kiedy Margo usiadła, gospodyni
wciąż krzątała się w kuchni.
-Nie
zanosisz śniadania Augustusowi? – rzuciła miedzianowłosa, kierując słowa do
Sylvii. Rozwiązała kokardę i zdjęła czerwony fartuszek opinający się na jej
biodrach. Wrzuciła skorupki do kosza.
-Prosił,
by dziś mu nie przeszkadzać. – odparła, wycierając dłonie w ściereczkę.
Nastolatki wymieniły zakłopotane spojrzenia. "Co on kombinuje?"
Zdawały się pytać ich oczy. Skyler spoglądała ukradkiem na ciemnoskórą Phyllis,
która nie przestawała rozmawiać z Ann. Czy coś jeszcze je dziś zaskoczy?
Wszyscy uczniowie wyszli razem zostawiając gospodynię ze stosem brudnych
naczyń. Z tyłu szły cztery przyjaciółki.
-Musimy
znowu zejść do piwnicy. Dzisiaj w nocy. – powiedziała krótko Sky poprawiając
mankiety koszuli.
-Nie
uważasz, że nocą narobimy najwięcej hałasu? – odparowała Jagoda.
-To
zaproponuj inny termin. W domu przecież cały czas ktoś jest. To jedyny sposób. –
zawołała czarnowłosa.
-Musimy
znowu wykraść kluczyk. – przypomniała koleżance Britney. Skyler poczuła ucisk w
żołądku. Podobny ból czuła również podczas śniadania, kiedy Charles spoglądał na
Luci. Znowu będą musiały go prosić o pomoc. Znowu poczuje upokorzenie. Tym
razem nie będzie chciał ich zostawić i od razu zejdzie z nimi. Dlaczego tak się
przejmuje? Strzepnęła pyłek z szarej, obcisłej spódniczki.
-To
jedyny sposób. – powtórzyła już nieco innym tonem.
-Możemy
się z nim od razu umówić. – zaćwierkotała Lucrecia. Skyler rzuciła jej
potępiające spojrzenie. Dalej szły już bez słowa. Dwunasty dzień maja był
wyjątkowo słoneczny. Ptaki, siedzące na gałęziach, radośnie śpiewały swoje
trele. Wiosenny wietrzyk przemierzał wydeptane ścieżki w lesie wokół internatu.
Kwiaty rosnące w klombach na dziedzińcu przyjemnie pachniały. Zapowiadał się
cudowny dzień. Luci przypomniała sobie, że podłoga wydała głuchy odgłos, gdy
zeskoczyła z ostatniego stopnia. Uśmiechnęła się szeroko.
Zapowiadał
się cudowny dzień. Przyjaciółki szły żwawo, zabrały odpowiednie podręczniki z
szafek i udały się prosto do sali lekcyjnej. Nauczyciel historii, Pan Hassen,
miał w zwyczaju spóźniać się na pierwszą lekcję. Był to mężczyzna koło
trzydziestki, niedoświadczony i nie stargany trudem życia. Fanatyczny miłośnik
architektury gotyckiej i malarstwa barokowego. Uwielbiał wymieniać uczniom
ulubionych artystów tamtych lat. Otwarcie krytykował sztukę nowoczesną,
twierdząc, że jest wyłącznie obrazą, dla osiągnięć przodków. W ławce w skraju
sali, pod oknem, siedziała Nastia. Zawsze siedziała sama. Jej ciemne oczy o
lekkich fioletowawym odcieniu wydawały się być wyjątkowo przygaszone.
Dziewczyna pisała w swoim prywatnym dzienniku, w grafitowej oprawie. Na środku
okładki nastolatka narysowała sierpowaty księżyc. Wodziła wzrokiem za
zapisywanymi literami i wyglądała na pochłoniętą swoim zajęciem.
-Ciekawe,
po co jej była kreda. – szepnęła Bri nachylając się nad swoją ławką, tak by
zbliżyć się do Skyler.
-Ciekawe,
co robiła tak późno. – odparła Gotka, nawet się nie odwracając.
Pan
Hassen wparował zdyszany do klasy, niosąc stertę książek. Niemal rzucił je na
swoje biurko, poczym poprawił bujną, brązową czuprynę.
-Druga
wojna światowa, druga wojna światowa... – szeptał sam do siebie, wertując setki
kartek. Zatrzymał palec na jednym z wersów.
-Kto mi
przypomni, co wydarzyło się 1 września 1939 roku? – padło w przestrzeń pytanie.
Do góry podniosło się kilka ramion. Nauczyciel policzył zgłaszających się
uczniów, spuścił głowę i schował dłonie do kieszeni.
-Powiedzcie
mi, jak ja mam zrobić wam kartkówkę z ostatniej lekcji, jeśli tylko garstka,
byłaby w stanie ją napisać. – podrapał się w skroń, jego zegarek puścił
niewielkiego zajączka na ścianę. "My wiemy, proszę Pana. Nam się nie
chciało rąk podnosić." Sala rozbrzmiewała od wyjaśnień. Pan Hassen uciszył
tłumaczenia gestem ręki.
-Jeremy,
proszę, podejdź do tablicy. – mężczyzna wskazał na jasnego blondyna siedzącego
z Colinem. Chłopak wstał, obciągnął szary sweter i wolnym krokiem dotarł na
proszone miejsce.
-Proszę,
uratuj honor klasy. – powiedział błagalnym tonem nauczyciel.
-Jest to
data przyjmowana za oficjalne rozpoczęcie drugiej wojny światowej. – wyrecytował
wyraźnym, grubym głosem.
-W taki
razie, kiedy się skończyła? – dodał Pan Hassen widząc bystrość ucznia.
-Drugi
września 1945. – odpowiedział krótko ścięty nastolatek. Nauczyciel uniósł czy
do góry i złączył obie dłonie w geście modlitewnym.
-Na
następnej lekcji kartkówka. – dodał śpiesznie rozmasowując palcem czoło. Nikt
nie śmiał zaprotestować. Jaga wyjęła z torby notesik i zanotowała słowa
nauczyciela. "Kolejny sprawdzian." Westchnęła w myślach. Zamknęła
zeszycik. Hassen zaczął nowy temat. Kiedy dzwonek oznajmił przerwę, przyjaciółki
udały się do biblioteki, by przyjrzeć się jeszcze raz słońcu, które znalazła
Luci.
Dziewczyny
przez chwilę szukały książki o starożytnym Egipcie, w grubym, skórzanym obiciu.
Jednak zniknęła bez śladu.
-Przydałoby
się przeczytać kilka rozdziałów, może dowiedziałybyśmy się czegoś nowego? –
westchnęła Britney, gdy przyjaciółki skierowały kroki do pokoju dla uczniów.
-Na
pewno Bri, gdybyśmy ją tylko znalazły, byśmy ją wzięły. – powiedziała
łopatologicznie Skyler. Bezsensowne zdanie koleżanki tylko ją zirytowała. To
przecież oczywiste, że dowiedziałyby się czegoś nowego, po co o tym mówić
głośno? Chyba tylko po to, by podkreślić porażkę.
Rozsiadły się na
narożnikowej, czerwonej kanapie, zapełnionej poduszkami. Skyler założyła nogę
na nogę. W dwóch fotelach na przeciwko nich, siedziały Phyllis i Annie.
Bursztynowe oczy nastolatki zajaśniały nowym blaskiem.
-Phyll...
– dziewczyna wstała, zdejmując z ramienia czarną torebkę Tommy' ego Hilfigera. Zrobiła
krok w przód.
-Na
śmierć zapomniałam... – powiedziała drgającym głosem. Dobrze wiedziała, jak
Phyllis poczuła się poprzedniego wieczora. Sama byłaby wielce urażona, gdyby
ktoś śmiał o niej nie pamiętać.
-Na
prawdę mi przykro. – zakończyła stojąc niemal kilka stóp od przyjaciółki.
Mulatka odwróciła głowę, jej czarne loczki opadły jej na twarz. Łzy napłynęły
do brązowych oczu. Złapała Fox pod ramię, wyprostowała opalone nogi.
-Mnie
też. – pociągnęła nosem i wyszła z bordowowłosą na korytarz. Skyler stała z
opuszczonymi ramionami. Pierwszy raz od kiedy pojawiła się w internacie, nie
wstydziła się publicznie płakać. Britney podeszła do niej i położyła czule dłoń
na jej ramieniu. Nastolatka wyprostowała plecy i zlekceważyła przyjacielski
gest. Uniosła głowę i zamrugała parę razy, by łzy wyschły i nie rozmazały jej
tuszu. Zabrała torbę z siedziska i poszła przed siebie nie zważając na
koleżanki.
Nie
wiedzieć czemu, w tym samym momencie wstał chłopak o kruczoczarnych włosach i
ruszył za nią. Miał wypuszczoną ze spodni koszulę i rozwiązany krawat. Gęsta
grzywka nachodziła mu na lewe oko. Cud, że nie przewracał się o wiecznie
rozwiązane sznurówki.
No, no... kim jest ten przystojniak opisany na końcu?.. hahahah...
OdpowiedzUsuńOk. Kolejna część kolejny sukces...!
Jedna uwaga... w jednym miejscu powtórzyłaś fragment... ale to nic...
Strasznie podoba mi się twoja książka.. =D
SUPER
OdpowiedzUsuńEwelynuXD
hej ;) chcę po chamsku wytknąć ci błąd którym jest powtórzenie zdania: -Przydałoby się przeczytać kilka rozdziałów, może dowiedziałybyśmy się czegoś nowego? – westchnęła Britney, gdy przyjaciółki skierowały kroki do pokoju dla uczniów.
OdpowiedzUsuń-Na pewno Bri, gdybyśmy ją tylko znalazły, byśmy ją wzięły. – powiedziała łopatologicznie Skyler. Bezsensowne zdanie koleżanki tylko ją zirytowała. To przecież oczywiste, że dowiedziałyby się czegoś nowego, po co o tym mówić głośno? Chyba tylko po to, by podkreślić porażkę.
-Na pewno Bri, gdybyśmy ją tylko znalazły, byśmy ją wzięły. – powiedziała łopatologicznie Skyler. Bezsensowne zdanie koleżanki tylko ją zirytowała. To przecież oczywiste, że dowiedziałyby się czegoś nowego, po co o tym mówić głośno? Chyba tylko po to, by podkreślić porażkę. Rozsiadły się na narożnikowej, czerwonej kanapie, zapełnionej poduszkami. Skyler założyła nogę na nogę. W dwóch fotelach na przeciwko nich, siedziały Phyllis i Annie. Bursztynowe oczy nastolatki zajaśniały nowym blaskiem.
jest to już w rozdziale V. a tak poza tym to świetnie miśku :*
~Ami