piątek, 15 lutego 2013

Część 10



-Poszedł? – rozległ się delikatny głos Jagody. Britney na nowo włączyła latarkę i skierowała jej promień na towarzyszy. Charlie postawił Lucrecie na ziemi.

-Co to było? – burknęła, szturchając chłopaka w bark. Nastolatek zmierzwił wilgotne i zlepione od kurzu włosy. Wsadził dłonie do kieszeni w spodniach od dresu.

-Mam młodszą siostrę i tak po prostu zareagowałem. Zawsze musiałem ją chronić. chłopak zaczął się jąkać. To było bardzo nietypowe dla szkolnego luzaka, flirciarza o uwodzicielskim głosie. Luci złapała go za rękę i splotła swoje palce z jego. Sky widząc to, poczuła niesamowity ucisk w żołądku. Jakby ktoś wbił jej sztylet w samo serce. Dlaczego? Nienawidziła Charlesa. Otwarcie go nie tolerowała. Jednak teraz jej dłonie zaczęły drgać, a do oczu napłynęły łzy.

-Doceniam to. – powiedziała Luci, z charakterystycznym dla siebie, pięknym uśmiechem. Chłopak odwzajemnił uścisk.

-Gdzie my jesteśmy? – przerwała Bri, kierując snop światła na tajemne pomieszczenie. Skyler wykorzystała chwilę nieuwagi znajomych i przetarła oczy rąbkiem koszuli w czarne i szare pasy. Pokój był trzy razy większy od piwnicy. Ściany pokryte brązową tapetą w żółte lilie nadawały mu wyjątkowo dostojny charakter. Większość z nich była zakryta przez wysokie regały, zapełnione księgami w twardych oprawach. Drewniana podłoga, zapewne hebanowa, pokryta była warstwą kurzu, który osiadał na niej przez wiele lat. Po środku sali stał stół, na którego gładkim blacie, również zalegała gruba warstwa pyłu. Pomieszczenie wyglądało jak dawno nie odwiedzana biblioteka lub gabinet. Z sufitu zwisał kryształowy żyrandol, w którego centrum, było miejsce na świecę.

-Chodźmy stąd. – zaproponowała Lucrecia ze strachem w głosie. Wodziła wzrokiem za małym pająkiem tkającym tysięczną sieć w tym pomieszczeniu.

-Mamy jeszcze klucz! – zaprotestowała Skyler. Jednak koleżanki były już zmęczone. "Chodź, Sky" rzuciła Bri oświetlając jedyny fragment ściany, nie pokryty kwiatową tapetą. "Tak. Pora wracać." Przyznała jej rację, ale wyłącznie w myślach, nie śmiałyby tego zrobić w rzeczywistości. Na szczęście po drugiej stronie znajdował się taki sam przycisk. Charles, nawet nie swatając na palcach, dosięgną wypukłego słońca i z mniejszym już hałasem, przejście otworzyło się. Z każdym nowym otwarciem mechanizm miał działać coraz sprawniej, gdyż musiał się jedynie rozćwiczyć i przypomnieć sobie dawne funkcje. Zamknęło się za nastolatkami już prawie bezgłośnie. Na szczęście, Augustus zdążył w porę zasnąć. Uczniowie weszli po betonowych schodach, zostawiając za sobą nową porcję odcisków. Nikt, niestety, nie zwrócił na to uwagi. Sky wsunęła mały kluczyk w dziurkę i przekręciła nim kilka razy. Nacisnęła na klamkę, jednak drzwi wciąż pozostawały zamknięte. Wszyscy wymienili się zaniepokojonymi spojrzeniami. Czarnowłosa jeszcze raz spróbowała obrócić kluczyk, na nic. Zamek był już otwarty. Przez moment jej umysł ogarnęła fala paniki. Nie mogła sobie pozwolić na słabość. Naparła na drzwi z całej siły, tak by się odchyliło. Zobaczyła w ten sposób, w którym miejscu, coś je blokuje. Wyjęła z małej kieszeni złoty, zdobiony klucz i podważyła nim przez szparę zasuwkę. W momencie, gdy uniosła ją wystarczająco, drzwi otworzyły się niespodziewanie, a lokatorzy domu Clio niemal nie wypadli na korytarz. "Nie wolno panikować. Nigdy." Chwaliła się w myślach Skyler za zachowanie powagi. Charles puścił oczko do Luci, a Sky znów ukuło serce. Rozstali się. Chłopak przemknął do swojego pokoju, koledzy nawet nie zauważyli jego nieobecności. Spali smacznie i nawet na minutę nie podnieśli powiek. Dziewczęta wbiegły na paluszkach po schodach, odwiesiły mały, srebrny kluczyk na prawowite miejsce w szafeczce, zamknęły drzwi do gabinetu, tak by znowu gałka zacinała się w pewnym miejscu i nie dała się otworzyć. Nie zostawiły żadnych śladów, a przynajmniej tak im się zdawało. Odciski w piwnicy, które do rana pokryje nowa, cieniutka warstwa kurzu, i tak będą doskonale widoczne. Nastolatki skierowały ubrudzone podeszwy do swojego pokoju. Sky nacisnęła na klamkę i drzwi otworzyły się bezszelestnie. W tej jednak chwili, dziewczęta, zatrzymały się jak sparaliżowane. Po drugiej stronie korytarza dostrzegły ciemny kontur postaci.

Zbliżał się do nich leniwie. "Nie ma już sensu uciekać..." tłumaczyły się w myślach. Należy z powagą przyjąć karę. Bri uniosła drgającą rękę, w której trzymała latarkę. Jej słaby promień rzucił delikatne światełko na hol. Dziewczyny wstrzymały oddech. Cień kładł się za postacią na wyłożonej dywanem podłodze. Na przeciwko współlokatorek stanęła, ubrana w ciemny, kaszmirowy szlafrok Nastia. Dziewczyna, której nikt nie widział od rana, której nikt nie chciał widzieć. Stała przed nimi zmieszana, trzymając w jednej dłoni niebieską kredę. Nie spodziewała się, że ktoś, o czwartej nad ranem, będzie na nogach. Była równie zdziwiona. Założyła ciemnobrązowe włosy, rozjaśniane na końcach za ucho i podniosła schowane za cieniowaną grzywką, czarne oczy. Rosjanka była równie drobna jak Lucrecia, niewiele wyższa. Jednak nastolatkom napędziła niemałego stracha. Wpatrywały się w siebie zmieszane, nie wiedzą, co powiedzieć. Wymieniły się zakłopotanymi spojrzeniami, Nastia minęła je ostrożnie i jadąc kredą po poręczy zeszła na parter. Nie oglądała się za siebie, więc nie mogła ujrzeć zaszokowania na twarzach czterech przyjaciółek.

-Czy wy też widziałyście Anastasie, czy tylko ja mam omamy? – pisnęła przerażona Luci. Dziewczyny zgodnie pokręciły głowami i weszły do znajomo pachnącego pokoju. Tu czuły się najbezpieczniej. Do śniadania pozostały trzy godziny, postanowiły jak najlepiej wykorzystać ten czas i jednogłośnie poszły spać. Wszystkim śniło się to samo. Pomieszczenie z zakurzonymi regałami, pełnymi ksiąg w twardych oprawach, stół po środku i brązowa tapeta w żółte lilie. Czas minął niespodziewanie szybko. Nastolatki uniosły grafitowe rzęsy z nową energią i nadzieją. Oficjalnie rozpoczął się nowy dzień, który w praktyce rozpoczęły, oczekując aż dozorca zaśnie.

 

ROZDZIAŁ V

 

             Nowy dzień, pełen nowych wyzwań i nowych tajemnic. Jagoda otworzyło okno, błękitne firanki uniosły się raźnie w powietrze. Skyler poprawiła wiązanie krawata, Lucrecia podciągnęła zakolanówki zakończone niebieskim i żółtym paskiem, Britney zapięła suwak bluzy z logo szkoły, literami "A" i "H". Wspólnie zeszły na czas do salonu. Tym razem Nastia siedziała na swoim miejscu przy długim stole. Wpatrywała się przed siebie nie reagując na dźwięki dochodzące z kuchni. Margaret, która upięła miedziane loki w zgrabny kok, podawała talerze kolegom, którzy nie wybrzydzając pożerali co nowe porcje. Sylvia właśnie smażyła jajecznice, a na oddzielnej patelni plasterki boczku. W pomieszczeniu unosił się przyjemny zapach. W kominku dogasał ogień, kremowe zasłony były jak najszerzej odsłonięte, tak by wpuścić jak najwięcej naturalnego światła, na stole stał wazon ze świeżymi kwiatami. Zaczął się nowy dzień, lepszy dzień. Kiedy Margo usiadła, gospodyni wciąż krzątała się w kuchni.

-Nie zanosisz śniadania Augustusowi? – rzuciła miedzianowłosa, kierując słowa do Sylvii. Rozwiązała kokardę i zdjęła czerwony fartuszek opinający się na jej biodrach. Wrzuciła skorupki do kosza.

-Prosił, by dziś mu nie przeszkadzać. – odparła, wycierając dłonie w ściereczkę. Nastolatki wymieniły zakłopotane spojrzenia. "Co on kombinuje?" Zdawały się pytać ich oczy. Skyler spoglądała ukradkiem na ciemnoskórą Phyllis, która nie przestawała rozmawiać z Ann. Czy coś jeszcze je dziś zaskoczy? Wszyscy uczniowie wyszli razem zostawiając gospodynię ze stosem brudnych naczyń. Z tyłu szły cztery przyjaciółki.

-Musimy znowu zejść do piwnicy. Dzisiaj w nocy. – powiedziała krótko Sky poprawiając mankiety koszuli.

-Nie uważasz, że nocą narobimy najwięcej hałasu? – odparowała Jagoda.

-To zaproponuj inny termin. W domu przecież cały czas ktoś jest. To jedyny sposób. – zawołała czarnowłosa.

-Musimy znowu wykraść kluczyk. – przypomniała koleżance Britney. Skyler poczuła ucisk w żołądku. Podobny ból czuła również podczas śniadania, kiedy Charles spoglądał na Luci. Znowu będą musiały go prosić o pomoc. Znowu poczuje upokorzenie. Tym razem nie będzie chciał ich zostawić i od razu zejdzie z nimi. Dlaczego tak się przejmuje? Strzepnęła pyłek z szarej, obcisłej spódniczki.

-To jedyny sposób. – powtórzyła już nieco innym tonem.

-Możemy się z nim od razu umówić. – zaćwierkotała Lucrecia. Skyler rzuciła jej potępiające spojrzenie. Dalej szły już bez słowa. Dwunasty dzień maja był wyjątkowo słoneczny. Ptaki, siedzące na gałęziach, radośnie śpiewały swoje trele. Wiosenny wietrzyk przemierzał wydeptane ścieżki w lesie wokół internatu. Kwiaty rosnące w klombach na dziedzińcu przyjemnie pachniały. Zapowiadał się cudowny dzień. Luci przypomniała sobie, że podłoga wydała głuchy odgłos, gdy zeskoczyła z ostatniego stopnia. Uśmiechnęła się szeroko.

Zapowiadał się cudowny dzień. Przyjaciółki szły żwawo, zabrały odpowiednie podręczniki z szafek i udały się prosto do sali lekcyjnej. Nauczyciel historii, Pan Hassen, miał w zwyczaju spóźniać się na pierwszą lekcję. Był to mężczyzna koło trzydziestki, niedoświadczony i nie stargany trudem życia. Fanatyczny miłośnik architektury gotyckiej i malarstwa barokowego. Uwielbiał wymieniać uczniom ulubionych artystów tamtych lat. Otwarcie krytykował sztukę nowoczesną, twierdząc, że jest wyłącznie obrazą, dla osiągnięć przodków. W ławce w skraju sali, pod oknem, siedziała Nastia. Zawsze siedziała sama. Jej ciemne oczy o lekkich fioletowawym odcieniu wydawały się być wyjątkowo przygaszone. Dziewczyna pisała w swoim prywatnym dzienniku, w grafitowej oprawie. Na środku okładki nastolatka narysowała sierpowaty księżyc. Wodziła wzrokiem za zapisywanymi literami i wyglądała na pochłoniętą swoim zajęciem.

-Ciekawe, po co jej była kreda. – szepnęła Bri nachylając się nad swoją ławką, tak by zbliżyć się do Skyler.

-Ciekawe, co robiła tak późno. – odparła Gotka, nawet się nie odwracając.

Pan Hassen wparował zdyszany do klasy, niosąc stertę książek. Niemal rzucił je na swoje biurko, poczym poprawił bujną, brązową czuprynę.

-Druga wojna światowa, druga wojna światowa... – szeptał sam do siebie, wertując setki kartek. Zatrzymał palec na jednym z wersów.

-Kto mi przypomni, co wydarzyło się 1 września 1939 roku? – padło w przestrzeń pytanie. Do góry podniosło się kilka ramion. Nauczyciel policzył zgłaszających się uczniów, spuścił głowę i schował dłonie do kieszeni.

-Powiedzcie mi, jak ja mam zrobić wam kartkówkę z ostatniej lekcji, jeśli tylko garstka, byłaby w stanie ją napisać. – podrapał się w skroń, jego zegarek puścił niewielkiego zajączka na ścianę. "My wiemy, proszę Pana. Nam się nie chciało rąk podnosić." Sala rozbrzmiewała od wyjaśnień. Pan Hassen uciszył tłumaczenia gestem ręki.

-Jeremy, proszę, podejdź do tablicy. – mężczyzna wskazał na jasnego blondyna siedzącego z Colinem. Chłopak wstał, obciągnął szary sweter i wolnym krokiem dotarł na proszone miejsce.

-Proszę, uratuj honor klasy. – powiedział błagalnym tonem nauczyciel.

-Jest to data przyjmowana za oficjalne rozpoczęcie drugiej wojny światowej. – wyrecytował wyraźnym, grubym głosem.

-W taki razie, kiedy się skończyła? – dodał Pan Hassen widząc bystrość ucznia.

-Drugi września 1945. – odpowiedział krótko ścięty nastolatek. Nauczyciel uniósł czy do góry i złączył obie dłonie w geście modlitewnym.

-Na następnej lekcji kartkówka. – dodał śpiesznie rozmasowując palcem czoło. Nikt nie śmiał zaprotestować. Jaga wyjęła z torby notesik i zanotowała słowa nauczyciela. "Kolejny sprawdzian." Westchnęła w myślach. Zamknęła zeszycik. Hassen zaczął nowy temat. Kiedy dzwonek oznajmił przerwę, przyjaciółki udały się do biblioteki, by przyjrzeć się jeszcze raz słońcu, które znalazła Luci.

Dziewczyny przez chwilę szukały książki o starożytnym Egipcie, w grubym, skórzanym obiciu. Jednak zniknęła bez śladu.

-Przydałoby się przeczytać kilka rozdziałów, może dowiedziałybyśmy się czegoś nowego? – westchnęła Britney, gdy przyjaciółki skierowały kroki do pokoju dla uczniów.

-Na pewno Bri, gdybyśmy ją tylko znalazły, byśmy ją wzięły. – powiedziała łopatologicznie Skyler. Bezsensowne zdanie koleżanki tylko ją zirytowała. To przecież oczywiste, że dowiedziałyby się czegoś nowego, po co o tym mówić głośno? Chyba tylko po to, by podkreślić porażkę.
Rozsiadły się na narożnikowej, czerwonej kanapie, zapełnionej poduszkami. Skyler założyła nogę na nogę. W dwóch fotelach na przeciwko nich, siedziały Phyllis i Annie. Bursztynowe oczy nastolatki zajaśniały nowym blaskiem.

-Phyll... – dziewczyna wstała, zdejmując z ramienia czarną torebkę Tommy' ego Hilfigera. Zrobiła krok w przód.

-Na śmierć zapomniałam... – powiedziała drgającym głosem. Dobrze wiedziała, jak Phyllis poczuła się poprzedniego wieczora. Sama byłaby wielce urażona, gdyby ktoś śmiał o niej nie pamiętać.

-Na prawdę mi przykro. – zakończyła stojąc niemal kilka stóp od przyjaciółki. Mulatka odwróciła głowę, jej czarne loczki opadły jej na twarz. Łzy napłynęły do brązowych oczu. Złapała Fox pod ramię, wyprostowała opalone nogi.

-Mnie też. – pociągnęła nosem i wyszła z bordowowłosą na korytarz. Skyler stała z opuszczonymi ramionami. Pierwszy raz od kiedy pojawiła się w internacie, nie wstydziła się publicznie płakać. Britney podeszła do niej i położyła czule dłoń na jej ramieniu. Nastolatka wyprostowała plecy i zlekceważyła przyjacielski gest. Uniosła głowę i zamrugała parę razy, by łzy wyschły i nie rozmazały jej tuszu. Zabrała torbę z siedziska i poszła przed siebie nie zważając na koleżanki.

Nie wiedzieć czemu, w tym samym momencie wstał chłopak o kruczoczarnych włosach i ruszył za nią. Miał wypuszczoną ze spodni koszulę i rozwiązany krawat. Gęsta grzywka nachodziła mu na lewe oko. Cud, że nie przewracał się o wiecznie rozwiązane sznurówki.

3 komentarze:

  1. No, no... kim jest ten przystojniak opisany na końcu?.. hahahah...
    Ok. Kolejna część kolejny sukces...!
    Jedna uwaga... w jednym miejscu powtórzyłaś fragment... ale to nic...
    Strasznie podoba mi się twoja książka.. =D

    OdpowiedzUsuń
  2. SUPER
    EwelynuXD

    OdpowiedzUsuń
  3. hej ;) chcę po chamsku wytknąć ci błąd którym jest powtórzenie zdania: -Przydałoby się przeczytać kilka rozdziałów, może dowiedziałybyśmy się czegoś nowego? – westchnęła Britney, gdy przyjaciółki skierowały kroki do pokoju dla uczniów.

    -Na pewno Bri, gdybyśmy ją tylko znalazły, byśmy ją wzięły. – powiedziała łopatologicznie Skyler. Bezsensowne zdanie koleżanki tylko ją zirytowała. To przecież oczywiste, że dowiedziałyby się czegoś nowego, po co o tym mówić głośno? Chyba tylko po to, by podkreślić porażkę.

    -Na pewno Bri, gdybyśmy ją tylko znalazły, byśmy ją wzięły. – powiedziała łopatologicznie Skyler. Bezsensowne zdanie koleżanki tylko ją zirytowała. To przecież oczywiste, że dowiedziałyby się czegoś nowego, po co o tym mówić głośno? Chyba tylko po to, by podkreślić porażkę. Rozsiadły się na narożnikowej, czerwonej kanapie, zapełnionej poduszkami. Skyler założyła nogę na nogę. W dwóch fotelach na przeciwko nich, siedziały Phyllis i Annie. Bursztynowe oczy nastolatki zajaśniały nowym blaskiem.


    jest to już w rozdziale V. a tak poza tym to świetnie miśku :*
    ~Ami

    OdpowiedzUsuń